Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18.03.2011, 18:15   #66
synaj
 
synaj's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: wawa
Posty: 6
Motocykl: 1150GS/drz400s
synaj jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 godz 17 min 27 s
Domyślnie

…. Jak już wcześniej Dopra napisał mniej więcej na 25 kilometrze od Dous zaliczyłam glebę, motocykl w jedną ja w drugą stronę, przeleciałem kawałek, w miarę szynko się pozbierałem na nogi myślę sobie jest dobrze, trzeba z kasku piach wysypać i dalej jazda wiec podnoszę ręce do kasku, ale w górę idzie tylko lewa, prawa okazuje się że żyje własnym życiem kolebiąc się nienaturalnie… a więc jednak nie tak dobrze. DRZ-a wyszła prawie bez szwanku, choć pewnie koziołkowała bo owiewka połamana.
Wypasiona karetka na bazie Land Cruisera rokowała optymistycznie, pomyślałem…. teraz szybko do kliniki, luksusowa izolatka, pielęgniarki w kusych fartuszkach gipsik i do domu… niestety ambulatorium w Dous, oraz kolejne w Kibili wyglądają jak frontowy lazaret, a pracownicy (być może lekarze) nie podejmują się naprawy mojej łapy. Podobno jednak jest na miejscu prywatna klinika gdzie poskładają mi kości. Z kliniki nadjeżdża odsiecz w postaci lekarza w cywilnym rozklekotanym mercedesie, którym wiezie mnie do swojego szpitala. Cóż warunki w szpitalu podobne jak wcześniej choć w pokoju na ścianie wisi telewizor,. Tutaj z Krzyśkiem spędzamy noc, za oknem słychać krzyki, ludzie biegną po ulicy. Do późna trwają burzliwe telefoniczne rozmowy z kolegami w Dous na temat sytuacji i sposobu wyjścia z opresji, w nocy również podejmujemy decyzję o porannej ucieczce ze szpitala. Rano Koledzy przyjeżdżają zorganizowanym ambulansem, niestety mój lekarz udaremnia ucieczkę, kapituluje po południu, przyznaje ze operacji wykonać nie może, ponieważ chirurg nie jest w stanie dotrzeć do Kibili ze względu na blokady. Pakuje mi rękę w gips próbując ustawić doraźnie kości pod morfiną. Słysząc moje protesty, mamrocze z krzywym uśmiechem „relax, morpine is good”…
synaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem