I powoli zakończyła sie włoczęga po poliudniowym Maroku i Saharze Zachodniej.. Kajman właśnie zacumowal na ziemi hiszpańskiej, a my rano wyladowalismy w Krakowie. Było ciężko, (jak dla mnie), niczego nie brakowało..
Jeden dzień to przeprawa wawozem rzeki i wielokrotne jej przekraczanie, górskie drogi, suche jeziora...i piachy, piachy, piachy.... Ekipa wspaniała , wszyscy spisali się na medal..Na razie "lizemy rany" :-))) Jedno zdjecie z okolicy Merzougi.. Tuz po swicie...Zmierzamy zaatakowac ERG Chebi
|