Dzięki. Trzymam kciuki za Wasz wyjazd. Trudno mówić o wyciąganiu wniosków, bo Albania była wyjazdem o kompletnie innym charakterze. A Maroko z założenia miało być na lekko biorąc pod uwagę kilka trudnych odcinków.
W Maroko przy tych dojazdach i zbliżonym 2 tygodniowym planie i tak w najlepszym wypadku zrobisz 50/50 on/off.
A lekki sprzęt docenisz przepychając się przez piachy za Ramlią, czy na MH5.
Domyślam się, że mówisz o trasie Demnate-Agouti-Amesker-Bou Tharar. Z różnych informacji jakie posiadam jest nieprzejezdna, ale zawsze fajnie się samemu o tym przekonać. Też miałem taki zamiar, ale nie starczyło czasu. Odezwij się do Kajmana, wspominał mi, że ktoś z chłopaków próbował to zrobić, ale ostatecznie zawrócił.
Co to żarcia to wymagania można mieć a i tak jesz to, co jest, czyli tajine..
Na północy i nad oceanem udało nam się dostać do zjedzenia rybę (to dosyć oczywiste). Barana tak jak sobie wymarzyliśmy dostaliśmy jedynie gdzieś w wiosce w Rifie, w Tinghir i w Agoudal. Poza tym tajine z kurczakiem, tajine omlet, i inne odmiany tajine. Zupełnie jak w entliczek pentliczek.
Konkretnej rewolucji z brzuchami nie mieliśmy, Arni robił co mógł żeby skołować więcej whisky. Ceny niskie, paliwo po ok. 1 EUR, nocleg najdrożej wyszedł nam w Merzouga - po 20 EUR, najtaniej pod Algierską granicą - o ile pamiętam ze 2 EUR, czy inna absurdalnie niska kwota od osoby łącznie z tajine na kolację. Jak śrenio przyjmiesz 15 EUR za nocleg pewnie coś ci jeszcze zostanie. Alkohol w kilku miejscach udawało się załatwiać, ceny za puszkę bro dochodziły do 3 EUR, Ballantines 0,7 30 EUR. Załatwianie alko zazwyczaj przebiegało w klimacie organizowania przemytu broni lub innych nielegalnych transakcji.
Generalnie jest tanio. Nie negocjowaliśmy do upadłego, tylko do poziomu, który z naszego punktu uważaliśmy za rozsądny.
Zazwyczaj trafialiśmy na miłych ludzi i staraliśmy zostawić po sobie miłe wrażenie.
Powodzenia!
Ostatnio edytowane przez stoner : 04.05.2011 o 23:49
|