Wróciłem wczoraj i padłem na ryło.

3 dni permanentnego off'a w gnoju, błocie, piachu, urynie, deszczu, słońcu...zajebiaszczo. Stopy mam odparzonę od mokrych butów, klocki z tyłu mi się skończyły w sobotę, Afra jest z 10kg cieższa od błota, a krecika uwolniłem dopiero po 3dniach.

Końcówka w Wawie nie do pobicia. Szacun dla Ani, dała radę.

Dzięki pojeby za wspólną drogę (a chcieliście wracać ancfaltem

) i dzięki ekipie Spodlasia za zajefajną imprezę.

Jestem na następnej obowiązkowo.

Złom, filmik ma być lepszy niż poprzednie.

Parys się wyliże, gębę miał uśmiechniętą wczoraj.