Pierwszy raz śladami Hannibala podążyłem nieświadomie - do Prowansji, tam gdzie zaczął się legendarny pochód barbarzyńskiej armii. W moim przypadku było mniej epicko, jako że nie udało mi się pojechać na święta do domu, Wielkanoc spędzałem u rodzinki w Aix-en-Provence.
Położone na wzgórzu miasteczko Ventabren:
Jako, że w Prowansji brakowało wody, zbudowano
kilkanaście kanałów doprowadzających wodę z Alp do Prowansji.
Na zdjęciu Canal de Marseille i droga wzdłuż niego. Kanał meandruje jak rzeka ale jest poprowadzony po szczytach pagórków co dodaje mu sporo uroku. Kawałek dalej można oglądać pokaźny
Aqueduc de Roquefqvour. Wybudowany w połowie XIX wieku nadal spełnia swoją rolę.
Pogoda jak zwykle nie dopisywała ale udało się objechać okoliczne wioski i dojechać przez Marsylię do morza śródziemnego.
Do morza Śródziemnego w okolicach miasteczka Cassis wpadają
klify dochodzące do 350 m n.p.m. Odpoczynek można znaleźć w licznych
zatokach.