Witam.
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że wokół przeważają lasy prywatne i właściciele, przynajmniej ci których spotykam w lasach lub pod GS-ami nic do mojego jeżdżenia nie mają.
Dowiaduję się jednak że większość tzw "lasów prywatnych" lasami nawet nie jest w znaczeniu art 3, pkt 1 lit a. b, c. cyt. ustawy.
Ustawę czytałem dawno, potem wspaniali przedstawiciele narodu spiepszyli ustawę o drogach publicznych a przy tym administrator (LP) czerpiący korzyści z powierzonego mienia ma, powiedzmy, uznaniowe uprawnienia I jak tu żądać realizacji cząstkowej dywidendy z tytułu pertycypownia we własności. Wszak Konstytucja RP w rozdziale 1, art 1 mówi: Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli.
Ino, jak widać, jednisą lepsiejsi od drugich wg staropolskiego "... co wolno wojewodzie..."
Piszecie, że prawo mówi to, czy tamto. Nie uważam się za flustrata, ale jak widzę te .... buzie, to prawo stanowiące i widzę to "prawo" to zaczynam wątpić w sens legalizmu.
Nadmienię, że do PN (bo podlegają innym przepisom) i rezerwatów nie wjeżdżam, ściółki nie ryję a zwierzynę, owszem kiedyś płoszyłem (choć nie z premedytacją), teraz nie bo została prawdopodobnie zjedzona.
Pozdrawiam
rr
|