Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29.06.2011, 00:25   #78
Zazigi
lamer miesiąca
 
Zazigi's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wa-wa
Posty: 683
Motocykl: RD07
Zazigi jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 21 min 23 s
Domyślnie piñones=zębatki

Piszę mało bo niezbyt mi to wychodzi. Ale...

Dzień zapowiadał się piękny, słoneczny, mieliśmy dojechać do Bogoty, jakieś 300km od Manizales. Wyskoczyliśmy rano szybko po awokado i bułki na ostatnie śniadanie dla siebie i znajomych z Couchsurfing u których zatrzymaliśmy się dość przypadkowo. Nieoczekiwanie obok spożywczego udało się kupić filtr oleju do KTMa, którego szukałem przez ostatni tydzień (podchodzą filtry od John Deere ale mają różne oznaczenia i trudno znaleźć właściwy). W czasie ostatniego wypadu w wysokie góry parku Los Nevados (4500m) musiałem robić kilka razy przerwę na ostudzenie silnika bo przy gorącym oleju sprzęgło ślizgało się niemiłosiernie. Bachio u którego nocujemy ma Yamahę WR 450 i warsztat w którym przygotowuje motory do startów w zawodach crossowych nie było więc lepszych okoliczności do zmiany oleju. Odkręciłem jeden korek a na magnesie choinka z opiłków. Odkręciłem drugi, z olejem popłyneły kawałki metalu. Wszyscy popatrzyli na mnie ze współczuciem - nie ma jazdy. Dramatyzują, nic szczególnego nie słychać w silniku, czasem tylko skacze na sprzęgle, zmienię olej, pojedziemy. Pomyślałem, że zrzucę jeszcze dekiel sprzęgła, upewnię się że to nic takiego skoro olej już spuszczony a to tylko kilka śrub. Zrzucam dekiel a tam kawałki zmielonego plastiku i fragmenty plastikowej zębatki. Szukam w manualu, okazuje się że to zębatka pompy olejowej, której nie widać spod sprzęgła. Na szczęście jak wynika z papierów pompy są dwie. Jedna od smarowania wału i tłoka, druga od olejenia trybów czwartego i piątego biegu. Ucieszyłem się i wszyscy się zgodziliśmy, że musiała się rozsypać zębatka od olejenia biegów bo chrupnięcie
słyszałem wyjeżdzając z Turbo, jakieś 1000km wcześniej, więc bez olejenia wału na pewno byśmy tu nie dojechali, o Los Nevados nie wspominając. Zbieram się do składania wszystkiego do kupy, lejemy olej i jedziemy, w Bogocie dowiem się o nową zębatkę. Ale skoro już i tak mam sprzęgło na wierzchu to może sprawdzę dlaczego się ta zębatka rozsypała? Zaczynam zdejmować sprzęgło, to nietrudne, sześć kolejnych śrubek ale czuję, że wałek sprzęgła ma duży luz. Już chyba wiem ale jeszcze się nie przyznaję nawet przed sobą. Zdejmuję kosz sprzęgła. Kuuuuuurrrrrrrwwwwwaaaa. Obie zębatki zjedzone. Wszyscy się patrzą na mnie jak na idiotę. Przecież bez olejenia nie miałem szans na jazdę już dawno dawno temu. Cud jakiś czy co? Wałek sprzęgła lata lużno jak żyd po pustym sklepie - rozsypał się wianek trzymający kulki w łożysku, wszystko zostało zmielone przez tryby i spłynęło z olejem. Luźny wałek rozwalił współpracujące plastikowe tryby napędu pomp olejowych.

01.JPG
02.jpg

Patrzę na łożysko i płąkać mi się chce bo żeby go wyjąć potrzeba rozpołowić silnik rozebrać go do pojedynczych śrubek, nie wyobrażam sobie tego. Bachio nawet nie wiem kiedy zadzwonił do KTM do Bogoty i mówi, że kółka będą najwcześniej za miesiąc. Gordo (Gruby), niezwykle sympatyczny gość, już zdjął kółka i się nimi bawi jak dziecko. W pewnym momencie niewiele mówiąc bierze kółka w kieszeń wsiada na swojego komarka i odjeżdza. Wraca za 20 min i mówi, że ma złą wiadomość, w trzech zaprzyjaźnionych frezarniach nie mają tego modułu żeby zrobić nowe kółka na CNC. Ale trzymając nas chwilę w niepewności mówi, że ma też jedną dobrą wiadomość. Czwarta frezarnia zrobi nam to na pojutrze ale będzie nas to kosztować bagatela 60 tysięcy Pesos za obie sztuki! Na szczęście Kolumbia jest wciąż przed denominacją i wychodzi to około 60PLN. Cieszymy się. Hellou ale co z łożyskiem? Stojący z boku, zawsze cichy i wycofany spawacz Jorge potocznie zwany Dżordż odzywa się i mówi że przyspawa ściągacz argonem i wyciągnie łożysko bez odkręcania jednej śrubki. Odwraca się i odchodzi. Po godzinie zaprasza mnie z motorm do warsztatu gdzie czeka ze spawarką i koromysłem

03.JPG
04.JPG

Zdjęcie łożyska z niewielką pomocą Gordiego zajmuje mu 15 minut. Wygląda na to że jesteśmy uratowani poza jednym ale. Łożysko nie jest uniwersalne i nie można go znaleźć w żadnym sklepie. Wymyślam żeby rozwiercić łożysko nominalne etc ale jest już kolejny dzień i Bachio pojechał na obronę dyplomu swojego brata do Medellin, drugiego co do wielkości miasta w Kolumbii (2,5 mln.). Obiecał, że tam poszuka łożyska. Nie odzywa się do wieczora i jesteśmy w kropce ale w końcu dzwoni, że ma to łożysko. Wraca nazajutrz rano, Gordi w południe przywozi koła zębate

05.JPG

Czyszczę wszystko i składam, Ula zaangażowana całkowicie w sprawę od samego początku skręca sprzęgło

06.JPG

zakładamy dekiel, lejemy olej i przychodzi chwila prawdy... odpalamy... działa! Wszyscy są szczęśliwi, brawa szampan i kurtyna.

07.JPG

Nazajutrz ruszamy dalej, do Bogoty z nadziją, że się wszystko dotrze i już będzie dobrze. Osobiście całe to zajście traktuję w kategoriach cudu, żeśmy nie zatarli silnika, żeśmy się znaleźli akurat tu i teraz i że spotkaliśmy ludzi którzy zupełnie bezinteresownie dali nam dach i naprawili motor, bo co tu się oszukiwać ja właściwie tylko patrzyłem stojąc z boku.

________________________

Do Bogoty nazajutrz nie dojechaliśmy. Jechałem tego dnia z duszą na ramieniu, Wsłuchując się, wwąchując i wwczuwając w każdy takt silnika. Myślałem nerwowo jak to możliwe, że przejechaliśmy tyle bez smarowania? Przez miesiąc od zakupu KTM szukałem kontrolki ciśnienia oleju dopóki nie dostałem maila od Dandiego, że w LC4 coś takiego nie występuje (nie pamiętam już dlaczego). Na ch..j mi te pompy oleju, myślałem skoro KTM nawet nie zatroszczył się abym pilnował ciśnienia smarowania? Może po prostu są praktycznie zbędne i to żaden cud tylko technika? Pogrążony w rozmyślaniach nad tym dylematem nie zauważyłem, że ruch na drodze pnącej się coraz bardziej w górę praktycznie zanikł. Dopiero gdy dojechaliśmy do rozkopanego urwiska zrozumiałem, że musiałem przeoczyć jakąś informację o zamkniętej drodze. Może, mimo że to jedna z ważniejszych dróg w Kolumbii, po prostu jej nie było?

p1.jpg
p2.JPG

Na szczęście dało się przejechać przez plac budowy motocyklem, a niedaleko znajdował się punkt widokowy na piękną dolinę, zatrzymaliśmy się, zrobiło się ciemno i poszliśmy spać.

p2a.jpg

Następnego dnia czyli wczoraj, kolejna niespodzianka. Sporo w Kolumbii walczącej partyzantki i nie dziwni nas już wojsko rozstawione przy drodze co kilkanaście kilometrów, ale takich przebierańców jeszcze nie widzieliśmy. Po krótkim namyśle postanowiliśmy zawrócić i przejechać jeszcze raz przez checkpoint robiąć zdjęcia w biegu.

p3.JPG

Za zakrętem kolejny nawrót i jedziemy z powrotem w kierunku Bogoty, gdy nagle uzbrojony żołnierz wychodzi na środek drogi zmuszając nas do zatrzymania. Stajemy z nadzieją, że może zadowolą się aparatem puszczając nas żywcem. Niestety zołnierze szybko pozbawili nas wszelkiej nadziei i zaczęli strzelać do nas ze wszystkich swoich aparatów zmuszając też do robienia sobie zdjęć z nimi. Co wiecej gdy już chcieliśmy odjeźdzać zatrzymli nas siłą i kazali czekać na przyjazd telewizji. Nie mielismy wyjscia, musielismy udzielic wywiadu.

p4.JPG
p6.JPG
p5.JPG


I jeszcze kilka zdjęć z wypadu w chmury do parku Los Nevados:

l1.JPG
l2.JPG
l3.JPG
l4.JPG
l5.JPG
l6.JPG
l7.JPG
l8.JPG
l9.JPG

więcej na naszym mikroblogu
http://laodyssey.pl/zona-cafetera


Napiszcie jak to jest ze smarowaniem kata! Z góry dzięki!


ps. a Wieczny jak zwykle wykrakał, że przesiądziemy się na chińczyki...
__________________
Życie jest podróżą.

Ostatnio edytowane przez Zazigi : 29.06.2011 o 04:14
Zazigi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem