Widziałem na granicy z rosyjsko-kazachskiej Niemców, których przetrzepano równo.
Znaleziono u nich kupę białej broni. Noże typu Rambo, siekiery (też miałem), maczetę, i mnóstwo opakowań gazu pieprzowego.
Kazachski celnik zapytał się mnie, czy kumam giermański i czy mogę pomóc robiąc za tłumacza.
Odparłem, owszem, że tak.
Niemcy, przerażeni (jechali Unimogiem i chyba MAN-em) byli gotowi oddać wszystko i zapłacić 1500Eu strafy.
Powiedziałem więc kierownikowi zmiany, że to jadą niemieckie pedały na zaproszenie Ministerstwa Innastrannych Dzieł i jak nie chce kłopotów, to niech weźmie od nich 100Euro, bo proszą mnie, bym dzwonił do ministra (a była 5 rano), a budzić VIP-a o tej porze...
Niemcom zaś mówię:
- Skończy się na 500Euro i geszenku pod postacią siekiery i pięknego Knighta, co ciął wszystko.
Dostałem od Niemców 600Euro na wszelkij słuczaj, siekierę i dwa noże.
Kierownik zmiany po wypiciu ze mną dwóch setek wódki stwierdził, że wyjątkowo, dzięki mojemu wstawiennictwu nie przyjmie od Niemców niczego.
Niemcy szczęśliwi, jak nie wiem co, pojechali na wschód, a ja, szczęśliwy, jak nie wiem co, na zachód.
No, ale jaki wniosek?
Zabierz jeszcze:
- siekierę,
- dwa noże,
- i trochę euro, tak ze 3 stówki
i daj znać, kiedy przekraczasz granicę.
PZDR!