No cóż, chcielibyśmy pochwalić się, że udało się naszej dwuosobowej załodze pocisnąć w kierunku Araratu, pobyć z nim chwilę i wrócić w stanie praktycznie nienaruszonym, dotykając zmysłami po drodze tureckiego Kurdystanu i innych magiczności Azji Mniejszej.
Pewnie jak ochłonę, machnę jakąś grafomańską relację albo co, jeśli oczywiście takowe zapotrzebowanie w narodzie się pojawi. Póki co, obrazków kilka dla ślinotoku