Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.08.2011, 19:17   #103
Zazigi
lamer miesiąca
 
Zazigi's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wa-wa
Posty: 683
Motocykl: RD07
Zazigi jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 21 min 23 s
Domyślnie ecua

Nasz pomysł na Ekwador był banalny. Mając świadomość kurczącego się czasu i środków chcieliśmy go przejechać jak najszybciej. Tymczasem poprzez miedze, poprzez łąki, poprzez wszystkie ścieżki wąskie gubiliśmy się mniej i bardziej celowo pośód gór, dolin i tym podobnych.

01.jpg
02.JPG
04.jpg
05.JPG
06.JPG

W końcu, prawie przegapiając równik dojechaliśmy do stolicy Ekwadoru - Quito. Nie zdążyliśmy dobrze zsiąść z motoru jak zaczepił nas facet u którego brata mieliśmy mieszkać przez najbliższy tydzień. Jak się okazało człowiek ten o imieniu Eduardo pozbył się żony na rzecz motocykla, z którym mieszkał w małym domku na przedmieściach. Tym samym jego gościnność stała się zupełnie zrozumiała.

07.jpg
08.JPG

Niestety mimo że domek był całkiem przytulny czuliśmy się przytłoczeni widokiem wulkanu Cotopaxi (5900 mnpm) ktory raz po raz wyłaniał sie spoza chmur. Postanowilismy działac i wypożyczyliśmy w raki, czekany i liny, rzeczy które dotad były nam obce. Dość powiedzieć, że wiązania lin uczyliśmy się z internetu. Zaladowalismy to wszystko na motor i ruszylismy w kierunku wulkanu.

09.JPG
10.JPG
11.JPG
12.JPG
13.JPG
14.JPG

Trochę z oszczędności trochę z urodzenia dzialalismy 'na polaka'. Rozbilismy namiot na 4800 metrów obok schroniska zeby nie płacic za nocleg. Obudzilismy sie o północy, i mimo bólu glowy wyczolgalismy sie z namiotu. Chwilę później pojawiły się światła czołówek. Przewodnicy szli z innymi wspinaczami na szczyt. Ruszyliśmy w niedużej odległości za nimi. Po godzinie wspinaczki zaczynał sie lodowiec i trzeba było wlożyc raki. Jakoś sie udało. Po kolejnych dwóch godzinach zrobiło sie bardzo zimno, stromo i nieprzyjemnie. O godzinie 4 rano w okolicach 5300 mnpm, gdy straciliśmy z oczu ostatnie światła czołowek idacych przed nami zarządziliśmy odwrót. Przerosło nas Cotopaxi co przy braku doświadczenia, aklimatyzacji i kondycji nie specjanie nas zdziwiło. O 6 rano wraz ze wschodem słonca byliśmy z powrotem w namiocie. Trochę poźniej rozszalała sie burza gradowa ale na szczęście nie całkiem nas zasypało.

15.JPG
16.JPG
17.JPG

Wróciliśmy jak do domu, do ciepłej zupy, do przyjaciół.

18.JPG

Sielanka niestety nie trwała długo. Coś w mojej głowie kazało nam jechać dalej i dalej przed siebie.

19.JPG

I jechaliśmy tak opłotkami, zahaczając dzunglę i przemierzając coraz to wyższe Andy, zatrzymując się to tu to tam.

20.jpg
21.jpg
22.jpg
23.JPG
24.jpg
25.jpg

Wreszcie odprowadzani przez schnące zbiory kakao i kolejny szpaler bananowców dojechaliśmy do Peru.
Ulka już radzi sobie na motorze dużo lepiej ode mnie...

26.jpg
27.JPG
28.jpg
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 12a.jpg (780.8 KB, 9 wyświetleń)
__________________
Życie jest podróżą.

Ostatnio edytowane przez Zazigi : 17.08.2011 o 19:22
Zazigi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem