nie potrzeba zadawać sobie trudu, żeby go szukać na półkach w markecie. Prościej jest wziąć Afri między nogi i skoczyć do Gruzji

. Więc i tak zrobiłem wspólnie z Manym ze Złotoryi. 15 sierpnia wylazłem z domu, zajechałem do Doktora Szparaga, który przez dwa dni od rana do nocy rozkręcał wiele śrubek w mojej królewnie, przez co przez prawie 11 tyś km nie miałem żadnych, dosłownie żadnych przygód technicznych
(



Paweł jesteś wielki)
i wyskoczyliśmy

na gruzińskie winko, próbując po drodze barana zwanego kebabem.
Ponieważ wczoraj wieczorem zaparkowałem w swoim garażu, i choć już nawet nie śmierdzę opowiem Wam o tym jak troszkę odsapnę i wrócę do szarej rzeczywistości, a było

.