icheń.
Odczucia na temat tego miejsca są różne. Żyjemy w wolnym demoktarycznym kraju. 25zł nocleg w Domu Pielgrzyma.
Miałem zostać jedną noc. Zostaję dwie noce. Czyli jeden dzień przerwy. Kolano łupie. Jeden dzień przerwy.
Jeden dzień w Licheniu. Byłem tam kilka lat temu. Ale miejsce gna do przodu. Sale muzealne. Wystawy. Kapliczki. Wieża. Bazylika. Mając cały dzień szwędam się wolno.
Nawiązania do Barcelońskiego Parku Guel mnie cieszą:
Miejscami naprawde fajne rzeczy:
Bazylika urządzona w przepychem. Ale fajnie:
Panie Boże doszliśmy aż tutaj.
Mamy awarię kolana.
Mało.
Przychodzą Zimne CHmury... Deszcz zalewa świat...
Do pokoju trafia mi gość. Bo sam zajmuję "trójkę". Gość wymęczony. Piesza wyprawa Trójmiasto-Częstochowa. Tyle że... na AZYMUT! Gość przegigant. Idzie prosto jak się da. Przez lasy, strumienie, pola etc. Stopy wyniszczone od traw... Bez namiotu tylko ze spiworem, workiem ratunkowym i podstawowym wyposażeniem. Rozmowy do wieczora.
Jest ciężko ale trzeba trwać. Nie szarżować. Zalać kolano octem. Do tego uświęcona woda Licheńska. I

? Z dalekiego południa przychodzi mi jeszcze wskazanie na dietę żelatynową. Żelatyna = stawy. Czyli kupuję zestaw ratunkowy w sklepie spożwczym. Ocet i Żelatyna w Żelkach.
Chłodny poranek... Chmury... Trajektoria Północ trwa... Wszyscy śpią... Pomału... Krok za Krokiem... Lekko kulejemy w trybie awaryjnym... Rozsądek? Przecie można sobie uszkodzić kolano. Gdzie jest granica? Własnego rozsądku. Jakie jesteśmy w stanie ponieść koszty. Dla zwykłego marzenia. Idziemy. Mamy 17 dzień wyprawy.