Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.09.2011, 20:37   #17
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

Nocleg pod namiotem, w górach, we wrześniu… Hm. Już wiem, po co kupiłam wełnianą bieliznę… Było baaardzo przydatna…

Rano wszystko jest mokre i zimne. Zebranie się do kupy trwa jakby ciut dłużej.

Po tym nieco dłuższym zbieraniu się jedziemy Transalpiną (67C) do końca, do Sebeş, obok którego Rychu wynalazł jakąś ciekawostkę zwaną małą Kapadocją. Dojazd szutrem, jak to na wsi rumuńskiej. Ale wcześniej jeszcze kilka nawrotek po Sebeş, bo nie do końca wiemy gdzie jechać. Nawrotki polegają m.in. na jeździe pod prąd na rondzie oraz skręcaniu na zakazie A Raf prawie fika przy wyjeżdżaniu z koleiny głębokiej chyba na 20 cm.



A końcówka po wyschniętej łączce:




I kolejna lekcja terenowa dla mnie: jak już jedziesz ostro pod górę po czym śliskim (np. po wyschniętej trawie…) to nie usiłuj się zatrzymać w połowie. Nawet jak ktoś przed tobą (RYCHU!!!!) to robi. Klamka hamulca na maxa, a bmw powolutku stacza się w dół… Kolejny raz Raf ratuje sytuację i łapie całość w ostatniej chwili…

Ale „Mała Kapadocja” ładna…


Niektórzy podjechali popatrzeć z drugiej strony i też mieli przejściowe problemy (2:1 dla Rycha ).


No i w końcu można zacząć Transfagaraską, od północy.


Straszyli nas, że od jednej strony asfalt bardzo dziurawy. Albo my już na dziury po tych szutrach nie zwracaliśmy uwagi, albo coś się komuś pomyliło.



Jedno z tych trzech to ja:




Motocykli jak na lekarstwo, spotykamy chyba dwóch Niemców i parę Serbów, na AT oczywiście…


A w ramach wspomnień, to samo, ale lipiec AD 2005, jako pasażerka jeszcze:


Jakoś tak, po sześciu latach, trasa nie robi już na mnie takiego wrażenia. Może dlatego, że w między czasie było sporo alpejskich przełęczy? Ale na chłopakach też ta trasa robi mniejsze wrażenie niż transalpina.

Zjeżdżamy na południe powolutku, z zatrzymywaniem na fotki co 500 metrów. Dojeżdżamy do jeziora Vidraru, gdzie Raf daje hasło do zjazdu z asfaltu i szukania noclegu w pięknych okolicznościach przyrody
To zjeżdżamy, do kempingu 9 km szutru:


Kemping. Hmmm. Lata 70-te? A może raczej 60-te? W każdym bądź razie wiekowe. Domki kempingowe są tak oldskulowe, że musimy w nich zanocować



A konie i krowy na polu namiotowym były gratis:


Na kempingu nawet były łazienki, też mniej więcej z lat 70tych. I bez ciepłej wody. I drzwi. Za to z grzybem. I żabą.


Na bezczelnego podeszłam do właściciela z zapytaniem. gdzie mogłabym umyć się w CIEPŁEJ wodzie. I dostałam klucz do pokoju w hotelu Grzyb co prawda też był, ale nie było chociaż żab.

Wieczór Afrykańcy poświęcili na roboty warsztatowe. Właścicielki BMW miały wolne



(off topic: na powyższym zdjęciu widać, jaki sprzęt został zabrany przez Rycha dla ratowania BMW, oczywiście kompletnie bez potrzeby)

Rychu znalazł chyba element, który zablokował mu rano tylne koło:



a Bliźniak doszedł w końcu do ładu ze swoim ssaniem i nareszcie przestało za jego AT śmierdzieć jak za rafinerią płocką

co naprawiał Raf, to już nie pamiętam, ale na pewno coś było
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem