Ulka, Zazigi,
widzac wasze pierwsze zdjecie w ostatnim poscie smiem sadzic, ze dandy prawdopodobnie mial racje

(no chyba ze to taki lokalny sposob na pozdrowienie znajomych w ojczyznie )
A na powaznie to slowa podziwu za wasza wytrwalosc, za to ze w tych wszystkich przeciwnosciach potraficie zlapac to piekno chwili. Po drodze wymieniliscie/zgubili polowe motocykla, smagaly was upaly, deszcze, grzmoty i wichury, i nic ani nikt nie zatrzymal was w spelnianiu marzen. Te trzy zapinki w lancuchu kata swiadcza, ze obojetnie jak w zyciu sie potoczy, nagle zrywa nam naped to nie ma co biadolic i czekac na cud, tylko spinac lancuch i dalej do przodu goniac horyzont.
Wam zycze udanego tanga w buenos aires
zdrufka
fazik
ps. ten lokales na pierwszym zdjeciu, po prawej, cos mu zgielo kolana