Najpierw był pomysł

……później radosna realizacja
Nie wszystko jednak poszło tak szybko. Mam VFR-kę. Świetny motocykl na asfalt . Nie nadaje się za to kompletnie na bezdroża. Studiuję internet w poszukiwaniu odpowiedniej maszyny na wyjazd do dalekiej Mongilii. Po przeczytaniu niezliczonej ilości stron potwierdzam słuszność pierwszej koncepcji. Kupuję Afrykę ( stan bdb od kogo …. domyślcie się ). Z punktu widzenia ekonomicznego interes kiepski. Motocykl starszy o 3 lata, a ja muszę jeszcze do tego dopłacić !!! Daję sobie jeden sezon na opanowanie nowego nabytku . Początki są kiepskie. Ani to nie przyspiesza, ani nie hamuje w porównaniu do poprzedniego motocykla. Po przejechaniu ok 3 tys. km stwierdzam .... da się tym jeździć
Następnym krokiem jest umieszczenie na forach ogłoszenia w dziale umawianie wypraw.
Dostaję sporo dobrych rad o ilości kilometrów do pokonania, o murzynach pod prysznicem … itp. Za wszystkie oczywiście dziękuję, bez krzty sarkazmu. Odpisuję na odpowiedzi „ chętnych” , z których jako pierwszy najbardziej konkretny i chętny do wyjazdu okazuje się Robert. Po kilku tygodniach do ekipy dołącza Piotr.
Pierwsze nasze spotkanie odbywa się pod Sejnami na rozpoczęciu sezonu 2011 Klubu Varadero .
Przeglądamy mapy , omawiamy co chcemy zobaczyć i ustalamy termin wyjazdu .
Z przyczyn niezależnych ode mnie wyjazd o kilka dni opóźnia się . W tym miejscu chcę podziękować chłopakom, że poczekali za mną .
Nadszedł dzień wyjazdu………

CDN…