Wychodzi że albo pomiar skiepszczony albo afryka naprawdę niezniszczalna. Dwa dni postoju, niska temperatura, odpalił dosłownie na dotyk - zdążyłem musnąć rozrusznik. Jeździ jak rakieta, silnik chodzi równiutko, tankowałem - spalanie w normie, olej w normie. Po co ja tą kompresję mierzył, miałbym święty spokój i bym się nie zastanawiał

))))
Ale ja to już tak mam - przewrażliwiony na punkcie swoich zabawek

))