Wstyd nie wstyd. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak:
Stoimy i patrzymy w roadbooki i nagle jeden z kolesi odkręca i wypieprza do przodu i za 300m robi zajebistą figurę i gleba. Wyglądało to poważnie i dobrze, że Tobie i moto nic poważnego się nie stało. Pamiętam, że martwiłem się o Twoją nogę. I tak najlepszy był Wuja co mu Ropuch dupę rozjechał i mówił: "Mówiłem mu, że ma tak nie zapierdalać bo kostki nie ma...."

Było dobrze a będzie lepiej tym razem. Pierdolę od rzeczy bo dopiero dziś Małego opijam

pozdr,
laska