Rano wstajemy, motóry stoją grzecznie pod parasolami na tarasie, między grillem a stolikami. Jakieś poranne życie trwa na tarasie, śniadania, kawy, gazetki, a my wcinamy zapasy z kufrów.

Niestety drogą, pustą wczoraj, jadą już tabuny puszek i ciężarówek. Pakowanko i na koń.
Droga jest fajna, w wąwozie rzeki, kręta, o dobrym ancfalcie. Się jedzie.
100_0097.jpg
Pierwsze tunele
100_0098.jpg
Dobijamy do Mostaru. Trochę pokręciliśmy się po uliczkach i parkujemy tuż obok nazwotwórczego mostu. Nawet fajny jest. Tylko czemu tych ludziów tak dużo?
DSC_6152.jpg
Tłumy widać też po wyślizganych stopniach na moście czy też powierzchni uliczek wokół.
DSC_6154.jpg
DSC_6160.jpg
DSC_6157.jpg
Jako, że jesteśmy w byłej Jugosławii:
DSC_6161.jpg
Schodzę na dół, nad rzekę. Nagle mostek się okazał kawałem mostu i bardziej mi się spodobał.
DSC_6163.jpg
Ale człowiek by się chętnie wykąpał w tej rzeczce, czysta, chłodna, a upał coraz "lepszy".
DSC_6165.jpg
zrobiliśmy jeszcze małe zakupki giftowo-żarciowe. Napilim się, podjedlim i dzida. Na Chorwację, ale znowu tylko na moment.
Odbijamy na Trebinje, coby nie jechać Magistralą w Chorwacji (sezon w pełni, będzie tłum). Nagle Baran odbija w jakąś boczną dróżkę i nagina do przodu. Myślałem, że postój czy co, a on leci dalej. Orientuję się, że jedziemy na Neum, jedyne bośniackie miasto nad Adriatykiem. Droga kręęęta, wąziutka, pnie się przez jałowy krajobraz. Na szczęście nic tędy nie jeździ, a to trochę dziwne, biorąc pod uwagę środek sierpnia i pogodę.
100_0100.jpg
100_0102.jpg
Robimy sobie postój na chwilę. Wszystko ładnie pięknie...
DSC_6168.jpg
...dopóki nie zaglądamy za skarpę:
DSC_6170.jpg
No cóż, trza stąd spadać.
100_0109.jpg
100_0113.jpg
No i mamy Chorwację.
100_0116.jpg
Uciekamy w dróżkę równoległa do wybrzeża. Jest fajne, widoki, pusto, kręto. Się jedzie.
100_0119.jpg
Mały postój z widokiem
100_0125.jpg
A ja skacząc po okolicznych skałkach wygrzebuję coś takiego:
100_0126.jpg
Więcej już z asfaltu nie schodzę.
100_0127.jpg
100_0128.jpg
Lecimy dalej, na Montenegro.
Niestety kontrolka rezerwy sygnalizuję iż musimy polookać stacji i nakarmić krówkę. Spadamy z bocznych dróżek na główną magistralę na Dubrovnik. Tam musi być stacja. Do Dubrovnika ponad 30km, a stacji ani jednej nie widać. Taaa, syfilizacja, tylko penziony, apartmani, hotele, wieeelkie hotele i dziki tłum puszek,ciężarówek, skuterów. Walimy na ciągłych, bo przerywanej nie ma wcale. Masaaakra.
W końcu jest miasto. A rezerwa już wrzeszczy o paliwo.
100_0130.jpg
Wbijamy w dół w poszukiwaniu stacji, nawi oczywiście strzela jakieś fochy i cały czas karze zawracać. Się wkurzam, wypatruję stacje z góry i wio po paliwo.
Opuszczamy ten zgiełk i walimy na Herceg Novi. Czarnagóra wzywa.