W Chorwacji była masakra

No to się zdziwiłem. Korek się zaczynał nie daleko za granicą (której nawet nie pamiętam, więc poszło zwinnie

). Ale taki korek stojący, wiatraki chodzą, wali gorącem po paszczach, a droga dalej wąska. Walimy cały czas pod prąd licząc, że ten z naprzeciwka zjedzie i nie będzie wielkim autokarem na zakręcie.

Jakoś się przedzieramy przez Herceg Novi, asfalt trochę śliski w mieście, więc bez szaleństw.
Dalej miało być luźniej, miało... Slalom gigant ciąg dalszy,

dopala, asfalt oddaje. Dla mnie za ciepło. Ja wolę w góry, mniej ludziów,
chłodniej, fajniej.
Jedziemy na Tivat, liznąć Bokę Kotorską. Ze względu na wszystko pakujemy się na promik płynący przez cieśninę Zatoki (całe 1,5ojro można odżałować, zamiast naginać jakieś 50km dookoła, co i tak uczynimy później

)
100_0131.jpg
Zatoka wygląda kusząco
100_0134.jpg
A wszędzie na brzegach prężą się ciałka
100_0135.jpg
Musimy się jeszcze przebić przez Budvę i dobijamy do Petrovac na Moru. Wjeżdżamy w miasteczko, w miarę spokojnie, dzikich tłumów nie widać. Na dziś koniec jazdy. Okazuję się, że Baran był tam rok wcześniej i mu się podobało, więc wraca. Szukamy stancji na parę dni. Nagabywaczy sporo, ale cena jedna, za duża. Ostatecznie bierzemy pierwszą ofertę od dziewczyny, która bardzo dobrze nawija po angielsku i nie jest sztywną pensjonarką.

Przeżyjemy te 20ojro/noc. Przynajmniej jest klima, TV, duuuże wyra i miejsce na motóry.
Rozpaczkowanie, sprzęt do pływania i atak na morze o zachodzie słońca. Chwilę się pluskamy, ale po ciemaku traci to sens. W związku i na okoliczność robimy szybki trip na miasto (po zmroku tłumy wylegają, więc jest tłoczno), uzupełnić zapasy i spadamy odpoczywać.
Następny dzień przeznaczamy na leniucha. Połowę dnia pływamy w Adriatyku i moczymy dupska. Jest dobrze.
Baran się nie mógł oprzeć i bierze do płetw dużą butlę browca.
100_0143.jpg
Obaj bierzemy swoje wypasione, podwodne aparaty i idziemy eksplorować co się ukrywa pod powierzchnią wody.
100_0144.jpg
A nawet się dzieje
100_0146.jpg
100_0174.jpg
100_0185.jpg
100_0194.jpg
Odpływamy od głównej plaży i znajdujemy mała, niedostępną z lądu plażyczkę
100_0180.jpg
Formacje skalne są świetne
100_0183.jpg
100_0184.jpg
Jaskinie też są
100_0197.jpg
Mi się podoba walka światła z mrokiem u wejścia do jaskini
100_0191.jpg
Czy też zachowanie bąbelków powietrza pod wodą
100_0147.jpg
Gdy zaczynamy wyglądać jak duże rodzynki, stwierdzamy, że można opuścić to mokre środowisko. No właśnie, tylko co robić potem

Gorąc się leje z nieba, żwirku na plaży, chodników, no zewsząd, a cienia niet. Spadamy do chaty, tam przynajmniej klima działa.

Obmyślam plan na jutro i się byczę do woli.

A niedziela mija niespiesznie. Jesteśmy na Bałkanach.
Co do naszych wypasionych sprzętów podwodnych. Za 2stówki kupiłem przed wyjazdem Kodaka c123 (odporny na to co motocykliście się zdarza-woda, kurz, upadki). Baran miał odpornego Casio za grubszą kasę. Zgadnijcie, który wytrzymał testy podwodne?

Ogólnie fajna maszynka, może szałowej jakości nie ma, ale wytrzymał nurkowania, obijania na kamieniach, szlifa na moto i dalej działa. Dla mnie sukces.

I jest kilka razy lżejszy od lustra, które wyciągałem tylko jak była wyższa potrzeba.