Cytat:
Napisał sebol
Dodam jeszcze mały epizod który sobie właśnie przypomniałem odnośnie jazdy po zachodzie słońca .
Jedziemy za samochodem Bolda do Ułan Bator . Jest już ciemno jak w ..... jak w nocy  Droga asfaltowa zatem możemy jechać trochę szybciej ( jakieś 100 - 110 km/h ) Jadę za terenówką , a za mną Robert i na końcu Piotr . W pewnym momencie na mojej wysokości na poboczu widzę pędzące konie , które wcale nie mają zamiaru zatrzymywać się i z pewnością przebiegną przez jezdnię na drugą stronę . Krzyczę w interkom UWAGA KONIE !!!
Sam nie wiem jak chłopakom udało się uniknąć zderzenia .
Jazda w Mongolii w nocy jest nie tylko niebezpieczna z powodu kiepskiego stanu dróg ( lub ich braku ) , ale i z powodu samopas chodzących zwierząt . Kraksa z koniem , wielbłądem lub nawet kozą może w efekcie mieć fatalny skutek .
|
Gwałtowność hamowania spowodowała blokowaniwe przedniego koła. Kilkakrotnie odpuszczałem i dociskałem. Kostki na asfalcie mają jednak swój świat. Dorosłe konie przychamowały,ale żrebak szedł ogniem dalej prosto. jego pysk(piękny) minęłem mniej niż pół metra,a miałem jeszcze prawie 40km/h.
Gdyby nie te minięcie na "milimetry" to z pewnością doszły by nowe złamania do mojej listy. Pamiętam,ze po wszystkim poczułem całą gamę uczuć, któte następowały po sobie kolejno:
hamowanie i zimne dozowanie hamulców przeszło w podziw dla urody konia gdy go mijałem, następnie radość że się udało i przeklinanie w myślach, bo fala bólu była potężna. Kości ledwo zaczęły się zrastać, a awaryjne hamowanie wymagało pełnago napięcia mięśni. Kierownicę trzeba było mocno złapać,a obojczyk rozpoczął swój taniec pod skórą. Kiedy zdałem sobie sprawę, że jest po wszystkim adrenalina spowodowała,że Sebastian usłyszał przez interkom żarty o najlepszym w Mongolii chirurgu, któty był na miejscu wypadku.