40_01.jpg
Wstałem dziś rekordowo wcześnie, o 6.30 (w Polsce to dopiero 5.30). Zagotowałem wodę ze strumyka dodałem płatki owsiane i kostkę knorra. O rany, nie mogłem tego zjeść!
41_01.jpg
Dojechałem do promu i za 8 TL przeprawiłem się przez Cieśninę Dardanele do Azji Mniejszej. Ale fajnie!
42_01.jpg
43_01.jpg
Po drugiej stronie znajduje się miasto Çanakkale. Tutaj wymieniłem gotówkę, zjadłem kebaba i dojechałem do legendarnej Troi. Trochę się nią rozczarowałem, sam nie wiem czego się spodziewałem.
44_01.jpg
Dużo ludzi, trochę ruin, no i ten drewniany koń, któremu przecież i ja musiałem pstryknąć fotę.
45_01.jpg
Spotkałem tu brytyjskich emerytów podróżujących na swoim wielkim szosowym BMW. Są 16 dzień w podróży i już wracają do domu.
46_01.jpg
Rozmowa z tą starszą panią trochę mi jednak otworzyła oczy i pozwoliła zachwycić się tym starożytnym dziełem człowieka. Stwierdziła mianowicie, że niesamowite jest to, że te tysiące lat później człowiek wciąż używa tej samej techniki w budownictwie, przecież z cegieł buduje się powszechnie również obecnie. I mimo ogromnego postępu cywilizacyjnego, niektóre rzeczy są niezmienne. Potem przeczytałem, że pierwsze zabudowania Troi zaczęły powstawać 3000 lat BC...
Na budynku jedyne graffiti, które widziałem w Turcji.
47_01.jpg
Turcy są chyba mistrzami w załadunku samochodów i jednocześnie w olewaniu wszelkich norm
48_01.jpg
Obiad przy trasie. Gumowate mięcho, ale za to pełno surówek. Cena mnie ścięła: 17 TL!
49_01.jpg
50_01.jpg
51_01.jpg
Spotykam jadącego przede mną „barana”
52_01.jpg
Po raz pierwszy zatrzymała mnie też policja. Byłem trochę przejęty, bo rzeczywiście jechałem koło stówki, może ciut mniej. Ale szybko się okazało, że to rutynowa kontrola, sprawdzają wszystkich pod kątem posiadanych uprawnień. Każde kolejne spotkanie z panami policjantami było bardziej przyjemne. Nigdy nie widziałem, żeby turecka policja używała „suszarki”.
53_01.jpg
54_01.jpg
Niezły wybór terminali! Podczas całej podróży tylko 2 razy się zdarzyło, że moja karta nie chciała działać.
55_01.jpg
Za Izmirem (ale wielkie miasto!

Jechałem 3 pasmowym tunelem długości co najmniej 2 km.) wjeżdżam na autostradę. Przy bramkach żywej duszy. Same bramki zachęcająco sterczą otwarte, ale widzę, że trzeba mieć specjalne karty zbliżeniowe. Pytam kogoś co robić, a on pokazuje budynek stojący po drugiej stronie. Musiałbym przeleźć przez barierki. Olewam to i wjeżdżam, będę się martwił przy wyjeździe.
Po kilkudziesięciu kilometrach zajeżdżam na stację Shella. Podczas tankowania pytam kolesia o płatność za autostradę.
– Nie ma problemu, możesz kupić tę kartę u nas na stacji – mówi. Kupiłem, 7 TL.
56_01.jpg
Dzisiejszy nocleg było trudno znaleźć. Wszędzie tylko góry i doliny, za cholery prostego kawałka miejsca. W okolicy brak właściwie lasu, który znamy u nas, tylko jakieś niewysokie zarośla i różne plantacje. Tak więc zjechałem z głównej drogi na bardziej podrzędną, potem na szutrową, potem trafiła się droga nieuczęszczana, zarośnięta trawą i kończąca się skleconą z patyków furtką.
– Chyba to jest to, czego szukam – pomyślałem i otworzyłem „bramę”, przejechałem jeszcze 200 metrów i rozbiłem namiot na tej drodze.
57_01.jpg
A 50 metrów dalej droga zakończyła się „placykiem”, na którym stoła wanna pełna wody

. Do wanny prowadził szlauch, biegnący z gór i nieustannie doprowadzający wodę dla zwierząt. Wkoło pełno suchych krowich placków, ale nie zwracam na nie większej uwagi.
58_01.jpg
Czysty i pachnący, już po kąpieli zachwycam się zapachem lawendy, rosnącej wokół mnie.
I tylko dzwonki na szyjach owiec lub krów (nie widziałem ich) nie pozwalają mi długo zasnąć. Co jakiś czas mam wrażenie, że są tak blisko, że przejdą przez środek mojego namiotu.
Pozycja noclegu wg gps: N37˚54΄27,64΄΄ E27˚21΄11,17΄΄
Najbliższe miasto: Acarlar, Selçuk, TR
Dystans dzienny: 509 km
Dystans skumulowany: 2672 km