Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16.12.2011, 16:16   #15
Miętus
 
Miętus's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Legnica, Złotoryja, Łódź
Posty: 104
Motocykl: RD07a
Przebieg: Rośnie
Galeria: Zdjęcia
Miętus jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 12 godz 24 min 14 s
Domyślnie

DZIEŃ IV 25.08.2011r 571km

O 06.oo wyciągamy się z namiotów. Poranek przepiękny, w koło żywa przyroda i wreszcie żadnych ludzi, w zasięgu wzroku nikogo. Kawa, chińska zupka i naprzód. Na początek walka z luźnymi kamolami żeby się wydostać z kotliny.
62.JPG
Droga przez Rumunię jak zawsze fajna i ciekawa. Oczywiście wybieramy boczną drogę wzdłuż autostrady. Przyjemna, kręta, nierówna, przez urokliwe wioski a lokalny ruch jest znikomy. Można trzymać 90 prawie non stop. Mijamy cegielnię gdzie cegły lepi się z wykopanej obok gliny i wypala się w prymitywnych piecach. Pracujący przy tym ludzie są spaleni słońcem na mahoń. Przed domami leżą ułożone w stosach gliniane cegły cierpliwie czekające na kupujących. Zainteresowania towarem nie widać. Wjeżdżamy do Bułgarii.Drogi z reguły betonowe, dziurawe, ruchu prawie zero. Przez około 100km ciśniemy w kierunku Varny a potem uciekamy na boki. W porównaniu z Rumunią Bułgaria to III świat. Zastanawiam się czy Ci, którzy decydowali o jej wejściu do Unii zjechali z bocznej drogi. Mijane wioski dosłownie się rozpadają a wyzierająca ze wsząd bieda aż piszczy. Łapie na mapie papierowej i ustawiam w navi miejscowość Kamicija. Wg mapy są tam dwa kempingi nad samym Morzem Czarnym więc to nasz cel na dzisiaj. Można by się umyć i wyprać. Wchodzimy w góry. Fajne serpentyny ale droga praktycznie nie istnieje. Jedziemy powoli mocno lawirując między wielkimi dziurami. Na szczęście jest sucho bo w razie opadów cienko by było w błocie. Rzadko mijamy jakiś pojazd. Dociera do mnie, że jak na drogę do miejscowości wczasowej to tak trochę nie halo. Wreszcie jest Kamicija. Wioska zapomniana przez Boga i ludzi. Wokół góry a morza ni hu... nie widać. Ee, na pewno jest za następną górą. Jedziemy. Kurde, za następną górą jest - następna góra. Za następną - następna. Wjeżdżamy do następnej wioski. Bieda jak w poprzedniej. Przed domami, na ławeczkach masa gawiedzi znudzonej życiem. Siedzą i tępo się gapią przed siebie, to chyba tutaj najlepsza bo jedyna rozrywka. Swoim pojawieniem wzbudzamy poruszenie i niemałą sensację. Robi się spore zbiegowisko, trzeba to wykorzystać. Pytam czy ktoś mówi po rosyjsku. Oczywiście wszyscy. Po chwili okazało się, że mówią po rosyjsku jak ja po angielsku (czyli fuck you i coca cola). Na szczęście udało mi się porozumieć z jedną dziewczyną, więc pytam, którędy do morza. Niestety bidulka zrobiła głupią minę i nie potrafiła mi powiedzieć. Wyciągam mapę - pokaż mi skarbie chociaż gdzie jesteśmy - niestety na mapie też nie potrafiła się zlokalizować. Widać tutaj ludzie mają pojęcie o geografii tak jak i na Ukrainie czyli żadne. Wszyscy chcieli pomóc ale nie dali rady, cóż liczą się dobre chęci ale my nadal jesteśmy w czarnej dupie. Ruszamy dalej. W następnej wiosce postęp, zagadnięty starszy pan (pamięta jeszcze russkij jazyk) mówi, że do morza blisko i pokazuje nawet kierunek. Jedziemy. Po kilku km natrafiamy na wioskę, która jest zaznaczona na mapie i szok... jesteś my jakieś 60km od morza. Zaznaczona na mapie jako leżąca nad samym morzem Kamicija okazuje się w rzeczywistości, że jest od niego oddalona o 70km, ot drobnostka, taka kartograficzna zmyłka . Przebijamy się przez góry i obieramy kierunek na Burgas. Stwierdzam, że ukraińskie wioski to kraj kwitnącej wiśni bo te bułgarskie to skrajna bieda. Docieramy do Burgas. Jakbym wjechał do innej bajki. Piękne miasto, nowoczesne domy, drogie auta, ładne panie i wymuskani, tłuści panowie. No i rosyjski nie jest im obcy. Słoneczko powoli udaje się na zasłużony odpoczynek więc trzeba się rozejrzeć za miejscem do spania. Muszę złapać języka od jakiegoś dobrze poinformowanego światowca. Rozglądam się za Taxi lub pompą paliwową. Jest Lukoil. Zajeżdżamy. " Pan skaży mnie nia gdie tu możet byt kamping, mnie nada zdiełat pałatku" (sory za pisownię) Facet doceniony naszym zainteresowaniem tłumaczy, że Burgas to jest wielkie miasto i tutaj nie ma kempingu (hotele a i owszem ale my biedota) ale 26km dalej (pokazuje kierunek) w Czernomorsko są kempingi. Jest taki jeden, na który zawsze jeździ z rodziną i wielokrotnie zaznacza, że jest on "EXKLUZIV". Zbudowani taką zapowiedzią, po ówczesnym uzupełnieniu zapasów bułgarskiego browara lecimy do Czernomorsko. Dzień się skończył, o 19.oo było już ciemno jak w d... ale, że droga asfaltowa i ucywilizowana leciało się dobrze i pewnie. Docieramy do Czernomorsko i po krótkich poszukiwaniach odnajdujemy Camp. EXKLUZIV CAMP. Po wybuleniu 16 lei wjeżdżamy do środka. Camp leży nad samym morzem, fajnie tu jest! Jak u nas 30 lat wstecz. Niestety zachciało mi się wejść do EXSKLUZIV kibla
65.JPG
Szybko stamtąd wyprułem w pobliskie krzaki. Było lepiej. Węzeł sanitarny to wystająca rura z wodą, a domki kempingowe same się rozłażą.
69.JPG
Pewnie po Bułgarsku exkluziv znaczy skansen. Rozłożyliśmy się szybko, zupka, jakaś zdechła konserwa, browarek przed namiotem i spać. Niestety ze spaniem też było słabo bo do rana towarzyszyło nam donośne Bulgartechno.
64.jpg
CDN...
Miętus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem