Wiem Rambo, że są gotowce na Garmina, ale trzeba jakoś zabić zimową nudę.
Inna sprawa to zauważyłem, że jak jadę wg mapy papierowej lub rastrowej to zostaje mi więcej nazw miejscowości w głowie, niż gdy jadę ślepo za strzałkami na nawi. Kombinowanie i gubienie się w trasie daje swojego rodzaju fun.
Chociaż z Garminem też można wylądować na pastwisku, a powinna być conajmniej droga wojewódzka.
Poza tym na Larku Garmin nie rabotajet.