Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20.12.2011, 16:01   #112
ofca234


Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 334
Motocykl: XChallange
ofca234 jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
Domyślnie

bedzie dlugo, ale skoro jest zima to chyba mi wybaczycie.

generalnie mialem kolosalny lek wysokosci - moim papierkiem lakmusowym byla wieza monastyru Gora Humoru.

rok przed lotem wejscie na ten balkonik:



byl mnie mega wyzwaniem. Kiedy juz udalo sie wejsc, z dupa przyklejona do sciany niczym homofob w Utopii robilem trzy szybkie fotki i wracalem jak najszybciej na dol wyrownac oddech.

Same okolicznosci lotu byly tez niezwykle.

Lot na paralotni wyszedl jakos tak bardzo spontanicznie, niby poszedlem sie zapytac ile to kosztuje a wrocilem umowiony na nastepny dzien rano nie zastanawiajac sie ze punkt widokowy (start) a plaza kempingu Lubanista (ladowisko) to jakies 500-700 metrow (na oko) roznicy poziomow, co moze stanowic dla mnie pewnien problem.

Pojechalismy na miejsce startu



Na dzien dobry okazalo sie, ze "moj" paraszutnik po angielsku umie powiedziec 50 euro, bjutiful flajt i sit daln gut. Z drugim nie bylo bariery jezykowej, ale byl o glowe nizszy ode mnie, wiec musial leciec z dziewczyna (ktora jest odwazna). Za pomoca jezyka migowego ustalilismy z moim lotnikiem, ze na haslo 'go' biegniemy razem do przodu i wtedy wystartujemy. Dostalem takie smieszne siedzisko, do ktorego za uda i ramiona przypinasz sie paskami, a nastepnie to siedzisko za pomoca dwoch karabinczykow przypinasz do swojego lotnika. Oprocz tego kask, aparat foto w reke i jestes gotowy na przygode.



generalnie mine mialem nietega:



Gosc mnie przypial, dal sygnal "go" i biegniemy przed siebie. Cos tam krzyczy. Czasza (skrzydlo paralotni) podniosla sie, cos szarpnelo i sie wywalismy. Troche nas przeciagnelo bo tych wielkich kamulcach, lekko rozcharatalem sobie reke. Gdy przybiegl drugi parasztunik okazalo sie, ze 'go' powinno znaczyc "biec".... ale niekoniecznie do przodu.

Drugi start odbyl sie przy pomocy 'tlumacza' czyli drugiego lotnika. Bieglismy w lewo i do tylu. Za chwile bylismy w powietrzu. Spojrzalem miedzy nogi i zrozumialem, ze to popelnilem blad



Na poczatku lotu mialem zamkniete 2 sekundy oczy, potem otwieralem je na 3, robilem w panice zdjecie i znowu zamykalem



po dluzszej chwili poddalem sie i powiedzialem paraszutnikowi, ze ma wyladowac jak najszybciej. jego zapewniania 'bjutiful flajt' nie robily na mnie zadnego wrazenia i rozkazalem mu obrac kurs na ladowisko. Tyle, ze do ladowiska byl dluuuuuugi kawalek



Lotnisko, czyli plaza poprawej stronie zdjecia. Generalnie trwalo to jakies 15 minut. W miedzyczasie skonczyla mi sie karta w aparacie, ale tak mi sie trzesly rece, ze nie udalo sie skasowac poprzednich zdjec, wiec wielu zdjec nie zrobilem

Troche sie uspokoilem nad sama woda - chociaz przesadzil bym twierdzac, ze sie wyluzowalem - zamiast paniki byl strach - ale taki do opanowania. sielanka trwala do momentu kiedy zrozumialem, ze parasztunik cos mowi o poprawieniu paskow, ktorymi jestem przytroczony do tego siedziska. Jak sie okazalo, ze wszystkie sa poluzowane i w sumie to mnie nie trzymaja mina mi znowu zrzedla. Szarpalem sie z nimi kilka minut, ale wreszcie jakos je poprawilem z pomoca pilota.

Jakis czas pozniej wyladowalismy. Przy ladowaniu standartem jest wywrotka, bo ciezko utrzymac synchronizacje biegu w dwie osoby. Znajomi mowili, ze bylem zielony na twarzy. Po dwoch Skopsko i kilku petach wrocilem do zywych.

Kilka dni pozniej znowu bylismy na Bukowinie. Wlazlem na ten balkonik, zapalilem papieroska, obejrzalem okolice z gory, zrobilem zdjecia i po 15 minutach wrocilem na dol totalnie wyluzowany.

Pol roku pozniej, z lekka taka niesmialoscia, polecialem 600 metrow nad ziemia szybowcem jako pasazer. Nie powiem, ze sie nie balem w ogole, ale to byla lekka niepewnosc a nie jakas panika.

Ogolnie caly ten szybowiec w porownaniu z paralotnia to jakas lipa

Troche to kosztuje nerwow, ale wiadomo, ze kazdy strach mozna zwalczyc konfrontujac sie z nim. Pewnie powtorka tez by mnie sporo kosztowala, ale znacznie mniej i rzeczy (np. piwko na tych balkonikach na wzgorzy Gellerta), ktorych kiedys sie bardzo balem teraz sprawiaja mi poprostu przyjemnosc.

Ostatnio edytowane przez ofca234 : 20.12.2011 o 16:07
ofca234 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem