Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.12.2011, 10:01   #18
lukasz809b


Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Wa-wa
Posty: 21
Motocykl: nie mam AT jeszcze
lukasz809b jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 16 min 9 s
Domyślnie

Przez mateczkę Rosję do domu

Droga, doskonałej jakość szutrówka, wije się na wysokości ponad 2600m. Jest zimno, wiatr dodatkowo wychładza, ale piękno dzikiego otoczenia sprawia, że te drobne niedogodności umykają. Pod wieczór lądujemy szczęśliwie przy granicy rosyjskiej. Trzeba poczekać na następny dzień, granica otwarta jest od 9 do 17, a w weekend w ogóle nieczynne.
Rano b. wcześnie pobudka, by jak najwcześniej być przy przejściu. Godziny czekania, potem otwarcie i wypełnianie papierków. 2 godz. później opuszczamy Mongolię. Na granicy spotykamy też dwójkę Szwedów. Są w drodze już 3. miesiąc. Styl jazdy raczej sportowy, przyjechali przez Koreę, Gobi. Chwila postoju na pasie ziemi niczyjej na złapaną gumę w jednej z Afryk. Czas ten wykorzystuję na zmianę zębatki na mniejszą i opony na tyle, ponownie na bardziej szosową. Z założonej przed Jakuckiem, czyli jakieś 11tys.km wcześniej TKC zostało coś pod 1mm bieżnika. Droga do granicy rosyjskiej to obecnie asfalt. Kolejne kilkadziesiąt minut i Rosja wita. Chwile formalności i Oni już są u siebie… a do Polski jeszcze kawałek, do Szwecji zresztą też...



Jazda, chyba jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi – góry Ałtaj. Rosjanie decydują się na noc w hotelu, straszą pijanymi tubylcami, którzy zabijają po pijaku niemal bez powodu. Ze Szwedami wybieramy jednak naturę i niebo nad namiotami. Nocleg przy małej rzeczce, jest okazja by się umyć.


Rano bardzo wcześnie pobudka. Żegnany przez nieco zaspanych towarzyszy a witany wschodzącym słońcem, wyruszam w drogę do domu. Popołudniu zaczyna padać, a tu trzeba przejechać przez Nowosybirsk - w deszczu ciut słabo. Trochę się gubię, osoby pytane o drogę pokazują przeciwne kierunki.


Pomocny okazuje się też milicjant, po którego wskazówkach, wracam dokładnie tam skąd ruszyłem, tylko że jego już tam nie ma. Hmm, to oznacza, że czas na chwilę odpoczynku Przy okazji deszcz ustaje i warto zrzucić ubrania. To też dobry czas na pyszne naleśniki z serem. Rozmowa z gośćmi baru i okazuje się, że „autobus 35 jedzie tam, gdzie chcesz”. Cierpliwe oczekiwanie na przystanku i jest, teraz tylko za nim i wolność! Na wszelki wypadek krótka rozmowa z szoferem, który mówi, że da znać kiedy, gdzie i jak dalej. Po 30 minutach jazdy z przystanku na przystanek, autobus staje na poboczu, z ludźmi w środku oczywiście i kierowca w żołnierskich słowach tłumaczy jak dalej. Ogromne podziękowanie, bo droga naprawdę niełatwa i zdecydowanie pomoc była potrzebna. Miejsce na nocleg tuż za miastem. Pierwsza dobrze rokująca droga w las. Trochę błota, chwilę poszukiwań i … są już tam dwa namioty i… dwa motocykle. No, spore zdziwienie. Okazało się, że są to koledzy tych Szwedów, z zeszłego wieczora. Krótkie rozmowy z szyciem rozdartej sakwy w tle. Rozdarcie to wynik omijania korka chodnikiem, między słupkami ogrodzenia - nie był to najlepszy pomysł. Później już tylko spokojny sen.
Wcześnie rano pobudka, by o wschodzie słońca być już po śniadaniu. Robi się widno i można jechać. Spory dzienny przebieg, pod 900km. Zmęczenie daje o sobie znać i przed zmrokiem trzeba wyszukać nowe miejsce na szmaciany dom. Pod laskiem z brzózek jest idealnie. Tradycyjna, dla drogi powrotnej, pobudka o świcie. Poranny przymrozek wyraźnie informuje o tym, że lato chyli się ku końcowi, ale sen bardzo dobry. Zanim wsiądzie się na motocykl warto skruszyć lód z siedzenia i można jechać. Droga dobra i też spory dzienny dystans. Dziś nocleg na skoszonej łące, daleko od drogi z pięknymi widokami – dobre miejsce. Kolejna noc z poszukiwaniem miejsca i bez szaleństw, ale z zamkniętego namiotu te wszystkie miejsca wyglądają podobnie.
Na śniadanie zupka chińska, żółty topiony ser i kawałek ryby z puszki. Szybko, łatwo, smacznie i pożywnie – posiłek idealny.


Energia się przyda, szczególnie, że para bucha z ust jak w dobrą zimę. Jest raczej rześko. Po kilkudziesięciu km stop na ubranie się… tym bardziej, że na horyzoncie jakby ciemniej, a to oznacza tylko jedno, będzie mokro. Ubranie przeciwdeszczowe w takiej temp. ratuje skórę i w tej ulewie zapewnia ochronę przed wodą. Tylko dłonie nie doceniają podwójnych rękawic i marzną w najlepsze. W miarę przybywania dnia, no w końcu jazda na zachód, zdecydowanie lepiej. Wieczór wynagradza wszystkie wysiłki dnia. Nocleg na wzgórzu wśród łanów zboża, dla takich chwil warto jest jechać. Pobudka jeszcze w ciemności, szybkie gotowanie niemal po omacku i ze wchodem słońca start.
lukasz809b jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem