24 listopada
Już od rana przebieram nogami nie mogąc się doczekać. Jak co dzień budzę się pierwszy, wstaję ostatni

pewnie dlatego , że tak długo tymi nogami w łóżku przebierałem

Potem przebierałem nimi na kibelku, pod prysznicem, baaaaa nawet na śniadaniu! Energia mnie rozpiera bo wczoraj nic nie jeździliśmy. Wybiła 10, liczę szmal
W końcu udało się nam wyjść z hotelu - ruszamy. Procedura wyjazdu z parkingu polega na znalezieniu kierowcy auta który zastawił nasz motocykle oraz na ostawieniu kilku sztuk mniejszych maszyn. Udało się. Wyciągając maszynę poczułem, że coś jest nie tak. No w końcu, w końcu coś się będzie działo – jakaś przygoda czy coś, nie wiem dlaczego ale morda mi się cieszy, bo wiem, że będę musiał odwiedzić lokalny warsztat, będą fotki będą wspomnienia, poznam ciekawych ludzi, którzy pewnie skroją mnie na grubą kasę albo i nie. Mysli tłuką mi się tak szybko po głowie, że jak bym to przełożył na prędkość obrotową silnika to zdecydowanie było to na czerwonym polu

. Szybko przypomina mi się przedwczorajsza walka z motocyklem na autostradzie, od tej z początku niewinnej, potem coraz brutalniejszej, po kłopoty w manewrowaniu przy prędkościach parkingowych. Szybko przypomina mi się wyprawa Stingersa i jego problemy ze szprychami... a nie mam żadnej

Łożyska koła mam. Cóż mogło by się więcej stać. Odstawiam spokojnie motocykl na kose. Kask odwieszam na lusterku. Eeee przecież trza sprawdzić czego on się tak kiwa. Po chwili motocykl ląduje na centralnej podstawce. Zapraszam Wiesia, sam dociskam przód.... qrwaaaa słyszę

Ale o co chodzi pomyślałem ... to już pojechaliśmy nad te fajne wodospady , zdawało się słyszeć spod Wiesia Shoia. Szybko pobiegłem na tył motocykla bo bałem się , że kolega zrobi mu krzywdę

On niewinny krzyczałem, to ja, to ja go popsułem ;D Wiedziałem, że mnie oszczędzi....
Tak było. Darował mi

Ewentualnie odłożył wyrok w czasie a potem zapomniał – nie wiem ale się teraz wieczorami nad tym zastanawiam

Więc sam zacząłem szukać przyczyny – znalazłem. Proszę tylko Wiesia by potwierdził diagnozę laika-mechanika

Tak – to to potwierdził Wiesław. Zdjął kask, zdjął rękawice.
Masz klucze do szprych ( to one były winne, nie ja – i tego się trzymajmy

) – zapytał
Hmm... a jak to wygląda ? ( pomyślałem

bo bałem się przyznać, że nie wiem – w tej samej chwili przypomniała mi się lista kontrolna Podoska i plan by takie klucze kupić)
Wyciągaj zestaw fabryczny – usłyszałem
Pan każe, więc ... wyciągam. Pamiętacie jak mówiłem o dobrej pamięci wzrokowej kolegi ? Nie ? Mówiłem! Ten skubaniec kiedyś tylko raz widział mój zestaw i wiedział , że mam te klucze
Wyjął swój zestaw także – miał super profi kombinerki które mi wręczył, wyjął też WD40 które też miałem zabrać ale jakoś tak...się nie zmieściło/zapomniałem/nie kupiłem/nie chciało mi się/za dużo waży* (niepotrzebne skreślić) i zaczęliśmy robotę. Wiesław w serwisowaniu motocykla miał bo kiedyś jeździł Afryką
Żarcik

Miło wspomina ten motocykl i jedyne co przy nim robił to właśnie szprychy

Kręcimy dalej – większość szprych zapieczona ale jakoś dajemy, tfu...Wiesław daje radę. Ja tylko ocieram mu pot z czoła

W sumie żadna praca nie hańbi
Dziewczyny znoszą to bardzo cierpliwie oglądając wystawy sklepowe.
Zabawa trwała 30 minut i już ok 10:50 jesteśmy na rogatkach miasta.
Zatrzymujemy się jeszcze na kontrolę czy wszystko dobrze i nauczeni doświadczeniem minionych dni zakładamy na siebie co mamy i obieramy kierunek na wodospady d`Ouzoud. Blisko 200km wycieczka. Nudny przejazd urozmaicają ludzie, pozdrawiają nas wyciągniętą dłonią, kciukiem, machając. Specyficzne, nie spotykane przez mnie wcześniej było klaskanie, witali nas brawami. Coś mi się wtedy przypomniało.... był rok `88....albo lepiej będzie jak napisze o tym dopiero za rok

A żeby relacja przyszłoroczna nie była gorsza to ...już się pisze
Wracając do Maroka... normalnie ciągnące się jak flaki z olejem odcinki 200km dziś przeleciały jak jedna myśl, jak jedno fantastyczne wspomnienie. To dzięki tym właśnie ludziom jakże innym niż w Marrakechu ten odcinek drogi minął jak mrugnięcie okiem które trwa całe 0,25sekundy. Nie czułem bagażu bo go nie miałem, o pasażerce z tyłu zapomniałem. Wiesława z Renatą też jak by nie było. Jakoś tak dziwnie fajnie się czułem. Taki jakiś wyzwolony. To dobry przykład jak można odebrać otoczenie, jak otoczenie potrafi wpłynąć na nas, przynajmniej na mnie.
Na miejsce docieramy bez kłopotów. Zdjęć po drodze nie robiłem bo się rozmarzyłem i nim obudziłem się z letargu byliśmy na miejscu. Motocykle zostawiamy na parkingu, kaski przypinamy do Wiesia Varaderki, kurtki zamykamy w kufrach i uzbrojeni jak japońscy turyści w kamery i aparaty ruszamy na dół . Niespiesznie. Klimat udzielił się chyba wszystkim.
Schodząc w dół mijamy dziesiątki kramików z pamiątkami, dziesiątki restauracyjek w stylu typowym dla Maroko. Tadżiny na pierwszym planie, plastikowe krzesła i stoły nakryte ceratą na drugim. Ba...nawet cennik wisiał

My wybieramy jakiś inny, gustowniejszy, klimatyczny:
Wybaczcie ale.... zgłodniałem.
cdn. jak się najem