Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06.01.2012, 20:00   #29
doktorek


Zarejestrowany: May 2011
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 26
Motocykl: nie mam AT jeszcze
doktorek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 7 godz 37 min 28 s
Domyślnie

Rano opuszczam zaciszny hangar i lecę czym prędzej do granicznego szlabanu… wyprzedzają mnie tylko Rosjanie w terenówce…





zaczyna się mozolne załatwianie papierów. Po opuszczeniu Rosyjskiej granicy, kilkukilometrowy odcinek asfaltu, jeszcze jeden rosyjski posterunek i… szuter…
Czuję, że już prawie jestem u celu, aż w końcu pojawia się mongolska granica… formalności, papierki i szlaban w górę … WJEŻDŻAM….



na początek zachłystuję się przestrzenią, brakiem dróg… i nie do końca mogę uwierzyć , że to mi się udało…



mam plan aby jechać drogą północną, ale błąd nawigacyjny powoduje, że jadę w kierunku Olgii.

Pogoda znów nie jest sprzyjająca, jest mżawka, czasem pada deszcz…



Docieram do Olgii i … kurde ale paskudne te mongolskie „miasta”







W miastach zatraca się wszystko to, co piękne w Mongolii. Ludzie się od siebie odgradzają…



w końcu czas przetestować mongolską kuchnię. Zaczynam od wersji wypasionej, czyli „restauracja” he he
z karty wybieram „great Mongolia”



danie wygląda tak:



a przechadzając się ulicami można zastać takie nietypowe elementy bruku:



w miasteczku załapuję się na spotkanie mongolskich bikerów





następnego dnia postanawiam jechać w kierunku Khovd… pogoda na zmianę słońce, deszcz, grad…





po drodze poznaje Francuzów podróżujących dużym Iveco, nasze drogi się krzyżują wiele razy w ciągu dnia …










Dzięki nowym przyjaciołom mam kilka zdjęć z Mongolii gdzie na zdjęciach poza motocyklem i widokami jestem także ja 









po drodze zaliczam kilka spektakularnych gleb, na szczęście bez większych urazów, jeśli nie liczyć wybitych 4 palców lewej ręki





a tak wygląda profesjonalny sprzęt do filmowania w czasie jazdy:



jedno z niewielu drzew w Mongolii



a tu autostrada:









a tu pralnia:



w drodze podziwiam też mongolskie wynalazki motoryzacyjne, które radzą sobie lepiej niż ja…







w drodze do Khovd pogoda mocno dokucza…. Po drodze jest też sporo rzek i jak na lekarstwo mostów













w wielu miejscach pojawiają się rzeki po intensywnych opadach



w końcu po wielu godzinach docieram do Khovd



pod Khovd znów spotykam Francuzów w czerwonym Iveco.. postanawiamy razem coś wrzucić na ruszt…





następnego dnia jadę najpierw na południe, a potem, mimo ostrzeżeń o nieprzejezdnych „drogach” na północ…









nie zapominam oczywiście o jedzeniu, zresztą ciężko nie jeść skoro co chwilę ktoś zaprasza do siebie, do kolejnej jurty…









przymierzam się też do alternatywnych środków lokomocji







wieczór i noc spędzam w wiosce w górach …. Robię zdjęcia, poznaje ludzi….













następnego dnia chce jechać na północ i na początku idzie nieźle… aż do momentu kiedy w tylną oponę wbija się metalowy pręt… skąd do cholery taki pręt w stepie, do dziś nie wiem… efektem utrata panowania nad motocyklem i wjazd w skalne rumowisko…
felga tylna jest pogięta w 5 miejscach…



próbuję to jakoś naprawić ale powietrze ucieka i generalnie jest kicha…wtedy podejmuję decyzje o powrocie i rozpoczynam walkę żeby do domu wrócić na motocyklu.



Najpierw muszę dotrzeć do Taszanty, potem znów do Bijska . Dalej najkrótszą drogą przez Rosję, Ukrainę aż do domu…
Po drodze niemal non stop pada…



na Uralu spotykam rosyjskich motocyklistów



i to już prawie koniec….
__________________
jaaaazdaaaa....
www.gambia2010.com
www.mongolia2011.pl
doktorek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem