Może już pisałem ale w pewnych wysokich górach w Mongolii spotkałem dwóch... jakże by inaczej Mongołów. Myślę, że drogą przejeżdża kilka pojazdów w tygodniu. Rozebrali "simsona", znaczy wyjęli dętkę, wyczyścili okolice dziury nożem i czekali aż będzie ktoś przejeżdżał z łatką

Jakbym mógł nie poratować. Oddałem (przed)ostatnią łatkę i pocisnąłem dalej bo robiło się ciemno.
Im dalej od cywilizacji, tym bardziej można liczyć na Ludzi.