07.01.2012, 22:31
|
#238
|
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,383
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 46 min 4 s
|
Powrót na camping upłynął nam na nagrywaniu filmików z prymitywnego aparatu, które mam nadzieje uda mi się zamieścić.
Asfalt wił się dlatego dla zabawy i treningu wchodziliśmy coraz szybciej w zakręty, co na jednym skończyło się dla mnie niezłym przestrzałem, ale bez wywrotki(Jarek At podobno wiesz o który zakręt chodzi:-) )
Jeździliśmy jak dzieci w te i spowrotem. W pewnym momencie mój silnik zgasł to znów zapalił.
No pięknie pomyślałem.
Jak błyskawica przeszyły moją głowę myśli serwisanta.
-paliwo nie halo?(niemożliwe),świece,kable itp.
Dobra jadę i zastanowię się na campingu.
Zaparkowaliśmy, odpoczęliśmy i zakomunikowałem Ryszardowi że moja maszyna dała mi jakiś sygnał.
Mam przeczucie, że gdzieś nie ma jakiegoś styku.Raz kręci raz nie kręci.
Greg spokojnie rozpakował weka zarzucając go na kuchenkę i wysłuchał moich obaw.
-Calgon idź zrób drinka a ja się przyjrzę
Wracając ze szklaneczkami wiedziałem już , że zacznę od rozebrania modułu z przyciskiem od rozrusznika.
Greg usiadł na schodkach z wolna popijając a ja zabrałem się za serwis.
Okazało się to słuszne i za pomocą mojego pilniczka do paznokci oraz mini słoiczka z wazeliną z którą Rysio się nie rozstaje usunęliśmy awarię.
Po złożeniu z dumą odpaliłem.
Suma sumarum pękniecie stelaża w Kandałakszy, brak czujnika luzu w Petersburgu oraz brak styku w przycisku przełącznika rozrusznika w Norwegii okazały się jedynymi awariami podczas wyjazdu.
Nic nie stało się z motorami takiego co pokrzyżowałoby nam plany choćby w 1 %.
Uznałem wyjazd za bezawaryjny za co ucałowałem moją 20 letnia Afrykę 100 razy.
Kolejny dzień miał się skończyć w Oslo. Do przejechania mieliśmy ok 400 km.
Żwawo ruszyliśmy na wschód mijając tamy i zbiorniki wodne na których Norwedzy żeglowali i pływali kajakami.
Nie było by w tym nic dziwnego wszak było lato, ale na poboczach leżał śnieg.
Cały czas nie mogłem się nadziwić jak na takim zadupiu utrzymują drogi w takim stanie.
DSC06867.jpg
Będąc 50 km od Oslo zaczęliśmy szukać noclegu.Bez sensu było pchać się do stolicy i przepłacać. Miejscówka w Drammen oddalonego od stolicy ok 40 km. okazała się właściwa.
Camping był jednym z gorszych na jakich spaliśmy a obecność wszędobylskich i krzykliwych dzieci Pakisów dawała sie we znaki.
Łożko i prysznic nieopodal rekompensowały wrzaski.
Gdy już oporządziłem się i zza firanki obserwowałem leniwy dzionek Pakisów, Rysiek stwierdził ,że musimy wybrać się na zakupy.
-Chleb i masło się kończą.
Wyskoczyliśmy na shopping.
Rysiek sprawnie kroił chlebek w samoobsługowej maszynce do krojenia uśmiechając sie do siebie a ja zawiesiłem się przy regale z masłem i serkami.
-Rychu nihuja nie moge zakumać, które to masło w tym barbarzyńskim języku.
Rychu chciał błysnąć wszak o Norwegii wie wszystko.
-Calgon Ty to sie zawsze cyrtolisz
-Tu masz masełko kupujemy i spadamy.
-Dobra dobra luzik pomyślałem
W ten o to sposób staliśmy się posiadaczami czegoś co przypominało sraczkę a smakowało jak skwaśniały jogurt z duża ilością cukru.
Miałem w końcu okazję trochę pociągnąć z Rycha.
- Nie myślałeś o o tym ażeby wykładać Norweski w Polsce?
zapytałem
-Może zrobić Tobie kanapeczki z masełkiem na jutro?
Rych mruczał coś pod nosem, ale generalnie mieliśmy ubaw.
Ostatnio edytowane przez calgon : 07.01.2012 o 22:34
|
|
|