Dream Team Advenczur
W Irkucku zostałem przyjęty przez Monaha iście po królewsku. Duże pranie bomby biologicznej zalegającej w bagażach, a potem pranie mózgu różnymi druidzkimi miksturami, dodało mi świeżych mocy. Korzystając z wolnego dnia, Mohah towarzyszy mi w odwiedzeniu takiej bajkalskiej Krynicy Morskiej-Listwianki. Straszne miejsce. Osioł zdezorientowany natłokiem parzystokopytnych, ja natłokiem swojego gatunku. Komercha pełną gębą, ale to nasze pierwsze zaciągnięcie się chłodnym bajkalskim powietrzem. Omul, to taka endemiczna ryba. Omul wędzony na chłodno, na gorąco, omul solony i suszony to jedna z atrakcji tego miejsca. Już pod Nowosybirskiem byłem informowany, że to żelazny punkt wizyty nad Bajkałem, a zapity schłodzoną wódeczką to już absolutna absolutność. Monah widząc mój brak zachwytu Krynicą, informuje: Jutro pojedziesz sobie do Krynicy Morskiej,…ale takiej dla czarnuchów. Noo, to jest plan. Olchon to takie tajemnicze miejsce na Bajkale. Ponoć na wyspie pojawił się pierwszy szaman na świecie. Jest to centrum światowego szamanizmu. Latem przybywają szamani z całego świata i nikt nie wie jak, bo nikt nie zaobserwował ich w tradycyjnych środkach transportu…taa, pewnie wszyscy to motocykliści. Zostawiam w Irkucku prawie wszystko i po deszczowej dojazdówce, ląduję w magicznej krainie. Monah miał rację, to Krynica dla czarnuchów. Pagórkowaty step, fiordy, ślady drogi wyznaczane wyobraźnią przemieszczających się po tej wyspie. Od razu widać kto jechał tędy na tęgiej bani. Pogoda jest słaba, już nie pada, ale na podmokłym gliniastym podłożu osłowi rozjeżdżają się nogi raz po raz. No nachlał się czy co?! Po szóstej lub siódmej glebie i w zapadającym szybko zmroku, przygarniają nas pod dach buriaccy rybacy. Siedzimy tak sobie przy ognisku, kurzymy cygarety, popijamy czaj. Tak, jest to czarodziejskie miejsce, emanujące pozytywną energią. Centrum Światowego Szamanizmu…hmm…wcale się nie dziwię.
W drodze na Olchon
Dwa objawienia Omula...
i trzecie, po trzech minutach
Pobyt na Olchonie, był właśnie tym zwieńczeniem pierwszego etapu.
Warto było mdleć w astrachańskim słońcu, moknąc na Uralu, mieć pietra mijając Kuzbaski Okręg Przemysłowy, omijac DPS czyhające na każdym kroku, nie zawsze pic zimny Kwas, i wkurzać się na prohibicję za Ufą. Warto było, zresztą popatrzcie sami:
tu oczywiście miałem dylemat, więc pojechaliśmy prosto
na efekty nie trzeba było długo czekac..
Kilka pozowanych zdjęć osła...niech ma
i takie tam
Po nocy spędzonej u gościnnych buriatów, obudziłem się zmarznięty i pokryty rosą, ale w fantastycznym nastroju, no bo jaki można niby mieć, mając taki widok z sypialni:
Ech, rozmarzyłem się. Przedstawię wam jeszcze Cycka o którym wspominałem. Irkuckie Niedźwiedzie mu nie straszne, czego dał dowód podczas mego tam pobytu, a mnie oszczędził

Drodzy państwo, oto Cycek:
.