Ashanti: super fotki i artykulik!!

Bardzo zgrabnie to skompilowałaś!!
Co do konfliktu z rodziną: cóż, jest tu duża potrzeba (jak przy każdym konflikcie) kompromisu. Zła wiadomość jest tylko taka że niestety bardziej po ich stronie niż po naszej. Bo to my wymagamy akceptacji naszych poczynań (jazdy na motocyklu) od naszych bliskich. A co możemy dać wzamian za "ustępstwa" i "zgodę"

Kompromis z naszej strony polegający na obietnicy jazdy "o połowę mniej" raczej nikogo nie zadowoli w sytuacji gdy np. rodzice wogóle kontestują naszą jazdę na motocyklu... Inna sprawa gdy np. małżonek (nie zarażony bakcylem 2 kół) protestuje przeciw zbyt długim spędzaniem czasu na motocyklu. Tu rzeczywiście jest pole do negocjacji.

Nooo, jest oczywiście możliwość naszej obietnicy (w ramach kompromisu) jazdy nie na 2 kołach tylko na jednym...
A z drugiej strony kija, jest jak zwykle nasza walka ze stereotypami motocyklisty. Obawami karmionymi niewiedzą i "powszechnymi" opiniami... Trudno kogoś przekonać na słowo. Trzeba mieć duuużą dawkę czyjegoś zaufania, albo ignorować problem powołując się na swoje doświadczenie.
Reasumując: najlepiej urodzić się w rodzinie motocyklistów i znaleść sobie małżonka który jeździ na motocyklu... Ileż to roboty...?