Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.02.2012, 19:20   #104
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,241
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 10 godz 58 min 39 s
Domyślnie

Ostatnie zdjęcie z poprzedniego wątku, to tez ostatni rosyjski smaczek.


Zanim Pan Szlabanowy zechciał mnie wpuścić na teren celnicy, minęło piec fajek, czyli jakąś godzina. Byłem świadkiem śmiesznego przedstawienia. Na pierwszym planie szlaban, na drugim Pan Szlabanowy, domek, a miedzy oknami domku wajzerka do uruchamiania kolców w jezdni. Pan szlabanowy to bardzo poważna postać o ponurej minie-noo, bo i funkcja poważna. Do Pana Szlabanowego podjeżdża z celnicy auto. Pan Szlabanowy wychodzi z domku i odbiera od kierowcy jakiś papierek. Pan Szlabanowy wchodzi do domku, zostawia papierek, wychodzi i wajzerką opuszcza kolce. Podchodzi do szlabanu, otwiera, wypuszcza auto. Zamyka szlaban, wraca pod domek, cyk-wajzerka i kolce znowu stoją na sztorc.W tym czasie pod domkiem stoi już następne auto. Papierek-domek-wajzerka-szlaban-wajzerka-papierek-domek-wajzerka-szlaban-wajzerka. ..a ja stoję i wcale mi się to stanie nie dłuży Zaczynam układać wzory z gamą. Osiem godzin pracy dziennie, przez pięć dni w tygodniu, przez około 200dni pracy w roku, wte i w tamte około 20metrów, przeciętny 1 krok to 70cm, średnio 6-7 aut na godzinę, czyli…ja pierdziu, ale się chłopaki nachodzą – Guinnes gwarantowany ! Piszę chłopaki, bo po odprawie, po drugiej stronie celnicy jest klon tego pierwszego…papierek, domek, wajzerka, szlaban. Kazachska odprawa jest szybka i bardzo miła. Młode chłopaki w czystych białych wykrochmalonych koszulach, bez tej sztywnej i poważnej miny urzędniczej z przed 10min, zagadują o drogę, o motocykl , robią sobie z osłem zdjęcia. W tym czasie burek od dragów po obwąchani osła strzela mu fachowego szczocha na przednie odnóża…znaczy jesteśmy odprawieni. Ja się cieszę, osioł wkurwiony.












Kazachstan w moim odczuciu to taki tranzyt do pięknych miejsc, który jest karą za niejedzenie owsianki za młodu. Strasznie gorąco i step po horyzont. Nawet nie można się komfortowo zdefekowac po drodze, bo nie ma nawet krzaczka, za którym można by było się schować. Brak krzaczków, to również brak rąbka cienia. Po spędzeniu nocy w Semieju , gdzie była klima, prysznic z wodnymi biczami i stereo w kabinie, lodówka z szampanskoje i kawiorem, a pokoje-bo były dwa- miały powierzchnię dwa razy większą od mojego mieszkania…jest to kawałek mojej podróży, który najbardziej mnie wymęczył drogowo, ale nie towarzysko. Co prawda już jestem przyzwyczajony do serdeczności i gościnności, ale są takie momenty które pamięta się bardziej. Zatrzymuję się przy chatce pośrodku niczego. Nie mam grama wody, a język jak kołek. Pukam do drzwi, otwiera babka o czarnych wesołych oczach. Wody-wręcz charczę-wody, choć łyka. Babka znika w chałupie, a po chwili przynosi butelkę zimnej, lekko gazowanej wody mineralnej. Scena jest dość komiczna. Zakurzony gość część wody wlewa w siebie, część na siebie bełkocząc pod nosem jakieś „ja pierdolę, ooo kurwa…dzięki” w ojczystym języku. Babka się chwilę przygląda, po czym ponownie znika w chałupie. Po chwili wraca. Siadamy na ganku, zapalam papierosa. Kobieta proponuje herbatę, odmawiam. Mój rosyjski jest jaki jest, ale w konfrontacji z kazachskim…hmm. Jednak świetnie sobie radzimy. Kończę nawadnianie organizmu i dziękując chcę ruszać. Nic z tego. Do domu marsz, a w jednym z pokoi już stół zastawiony. Mam na imię Kajrasz-ptica się znaczy, ale do pticy już nie bardzo jestem podobna-śmieje się dolewając mi herbaty. Kajrasz? Ooo,a ja bajrasz!...ale to chyba nic nie znaczy. Na stole świeżo ugotowane manty z kleksem śmietany, pomidory o zapachu słońca i herbata z mlekiem. Skoro już do nas zawitałeś, to nie możesz bez poczęstunku odjechać. Już siadając na osła, Kajrasz wsadza mi do kieszeni garść landrynek. To zdrowsze od papierosów-mówi matczynym tonem. To właśnie takie chwile są warte wszystkiego.










Każde duże miasto po drodze, wprawiało mnie w stan traumy. Fantazja kierowców, wirtualność ilości pasów, klaksony, wyścigi kamaza z leksusem, autobusu z ładą, walca z tramwajem, gdzie i tak jest korek, ale walczy się o każdy metr wszelkimi środkami, powodował, że po wyrwaniu się z takiej matni, zatrzymywałem się na poboczu, kładłem się na glebie i wypalałem fajkę zwycięstwa. Po minięciu Almat, leżałem tak na poboczu chyba z godzinę i fajek przetrwania wypaliłem chyba trzysta. Na horyzoncie już było widać ośnieżone szczyty gór otaczające Issyk Kul …już za moment skończy się pierwszy etap, a zacznie drugi, równie fascynujący i obrzydliwie piękny.




.
__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem