Jak już napisałem parę dni temu, biwakowanie bez wody jest gorsze, niż biwakowanie z wodą. Pięciolitrowy baniak wystarczył mi na kolację, śniadanie i poranne mycie. Podczas zwijania obozowiska celem wzbudzenia kulinarnej tęsknoty przejrzałem paczuszkę z próżniowo zapakowanym serem - smakołykiem kupionym w ostatnim tureckim sklepie za ostatnie wręcz pieniądze. Spore było moje zdziwienie, gdy się okazało, że ser jest absolutnie miękki. Płynny wręcz. Zacząłem łączyć fakty. Na półce z nabiałem leżał w pewnej odległości od innych serów, choć wyglądał prawie tak samo. Był tańszy – i to przesądziło o moim wyborze. Zacząłem studiować napisy i znalazłem jeden, najmniejszym druczkiem, w jakimś kojarzonym przeze mnie języku. Cóż się okazało… To było masło. Cholerne masło roztopione w upale.
Tymczasem przybył Bułgar. Zobaczył, że zwijam obóz więc przyszedł pogadać. Zapytałem grzecznie, czy się nie obrazi, jak dam mu masło z Turcji, bo nie mam miejsca i jest trochę za gorąco. Podaję facetowi mięciutką kulkę z żółtą mazią, a on w płacz. No to pięknie – pomyślałem – nieźle gościa uraziłem. A on wytarł oczy i nos w rękaw wielokrotnego użytku i mówi, że dziękuje bardzo i niewiele mi może dać w zamian, ale znajdzie jajka i miód. I biegnie do swojej strażnicy. No to ja za nim, i tłumaczę, że skoro masło nie dało rady, to jajka i ser też nie dadzą. Dał się przekonać. Popatrzył do końca, jak się zwijam, uściskaliśmy się na pożegnanie, szczerze zaprosił znowu i pojechałem.
Wizja Kuchiego borykającego się z rzeczywistością i tracącego nadzieję na pozytywne zakończenie sprawy jego, tfu, motocykla powodowała, że kilometry nawijały się szybko.
Przez Bułgarię przeskoczyłem bez zdarzeń wartych odnotowania w mojej pamięci i zaprzątania Waszej uwagi. Jechałem bocznymi drogami. Podobne wioski, podobne tiry, podobni mężczyźni w brudnych „żonobijkach” leniwie palący przed domami, zgnite władimirce i białoruśki…
Postanowiłem wjechać do Serbii jakimś mniejszym przejściem i tam sprawdzić, jak w każdym kraju, czy historie o krwiożerczej policji są prawdziwe.
Granica wydawała się zamknięta, ponieważ samochody stały w kolejce i nic się nie działo. Mnie wyłowili i kazali zjechać na bok pod budki. Powypytywali, co i jak, gdzie byłem, z kim jestem i ostatecznie polecili przejechać bokiem. Tak po prostu.
No i zaczęło kropić. Potem zaczęło padać. Dwa razy molestowałem serbskich policjantów i za każdym razem byli mili i bardzo skorzy do pomocy. Serbia przejeżdżana bocznymi drogami jest naprawdę urokliwa, ale zaczynałem się spieszyć. Zdjęć więc nie robiłem, oprócz jednego sikania.
|