Czas czynić swą powinność!
Zaczynam relację.
Najpierw osoby dramatu:
Dana - element totalnie nieprzewidywalny i nieobliczalny. Znany mi ze studiów oraz wyjazdu
Utah&Arizona:
Krzychu – poznańska perfekcja i zorganizowanie oraz właściciel jedynej słusznej marki. Od 11 lat ujeżdżamy razem BMW kilka razy w roku:
No i moja skromna osóbka, czyli Jagna:
Miejsce zdarzenia: Chile
Najbogatszy i najbardziej europejski kraj Ameryki Południowej, czyli Ameryka dla początkujących. Już jest latynoski luz i maniana, ale jeszcze jako taki porządek.
Kraj kontrastów przyrodniczych: pustynie i lodowce

, morze i góry, ulewy i słońce

. I wszystko w jeden dzień.
Kraj pierońsko długi i wąski. Jedna asfaltowa droga północ – południe (Panamericana) i kilka mniejszych odchodzących w bok. Mnóstwo dróg w budowie. Pewnie za 5 lat już nie będzie tych pięknych szutrów…

Chile to kraj pick-upów i ogromnych ciężarówek. Poza miastami na szosach brak zupełny osobówek, jedynie camiones (ciężarówki) , pick-upy i SUV-y.
Carabinieros na każdym wylocie z miasta i granicy regionu kontrolują prawie wszystkie pojazdy. „Buenos dias, kontrola rutynowa, wiedzą Państwo, że nie mają prawego światła? Tak? To proszę gdzieś później kupić żarówkę, dobrze? Miłego dnia!”.

Szacując ilość przydrożnych kapliczek, gdzie ofiara jest wymieniona z imienia i nazwiska, wydaje się, że połowa Chilijczyków ginie na drogach. Kapliczki prześcigają się w ilości chorągiewek i sztucznych kwiatków.

Obowiązkowa flaga Chile. Czasem trafia się brazylijska.
Szczególnie w północnym Chile, gdzie ludność jest głównie pochodzenia indiańskiego, mocno wyróżniamy się urodą. Wszyscy się na nas patrzą i szepcą na ucho. Dziwnie być takim odmieńcem… A skąd jesteście? Argentina? No? Poloña? To chyba nie w Ameryce? Europa, aaaaa! Koło Norwegii może? Aaaaa, papież!
Pokochaliśmy to Chile.