Wczoraj zdarzyło mi się to samo co koledze Hwarang. Podczas jazdy widzę błysk voltomierza i napięcie jakie pokazuje to mniej więcej 11.5 V. Jadę dalej kilometr a woltomierz nie przestaje migać. Zjeżdżam na pobocze, wrzucam luz i cudownie 13.5 V. WTF

? Okazuje się że kostka od alternatora z 3 żółtymi przewodami się sfajczyła. Więc cążki w dłoń i królewna pozbyła się dziś kilku gramów zbędnego plastiku. Nie udało mi się dobrze polutować tego więc pożyczyłem zaciskarkę do konektorów i mam nadzieję że będzie dobrze. Ładowanie powróciło do normy. Kto chce uniknąć kłopotów/wydatków w przyszłości niech pomyśli o woltomierzu i wywaleniu kostek. Zdrowia i szerokości