Z tą Solianką, to dorzuciłeś do pieca!
Choć fakt... Usprawiedliwia Ciebie w jakiś sposób zasiedlenie nie właściwej strony Wisły, tudzież totalna nieznajomość tradycyjnej kuchni polskiej.
W niej Twoją "Soliankę... tfu!" nazywa się po prostu pomidorową.
Pomidorową z ryżem (wpływ orientalny, przeze mnie ceniony szczególnie) lub chłopski z makaronem. Ot... uboga przypadłość.
Smutne to, że nie dość, iż nie rozpanaje tu autor Lewar, życzliwych sobie ludzi (patrząc im fejs tu fejs), to jeszcze tak tradycyjną polską zupę próbuje lokalnie pozywać/nazywać, ją tu, by błysnąć (wątpliwym intelektem, skoro tak, to tak...) jakowąś Solianką!
No cóż... Ale, jak na Białoruś wybiera się ktoś, jak na wojnę, to... ech...