baba_od_motylków ];->
Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Poznań
Posty: 30
Motocykl: "Błękitka" 600V
Online: 14 godz 25 min 0
|
mój własny cd...
Zdyszane mieszczuchy dopadły parkingu - ze szczególnym uwzględnieniem jednego, który wyrównywał oddech inhalując się przy pomocy Lucky Strike. Lokalny mieszkaniec – brązowy kundel, całkiem sporej psiej postury przyglądał się ze zdziwieniem stworzeniu stojącemu obok niego – taka trochę krowa, ale warczy nie muczy, dziwne takie – kręcił się w kółko, co rusz przysuwając nos do metalowych elementów. W końcu zrezygnował – krowa wydawała się niezainteresowana jego zaczepkami i wyjątkowo nie reagowała na podgryzanie pęcin. Nic tu po nim – woli mućki zza domu.
Kompania „na krowie” ruszyła naprzód – czas zmuszał ich do szukania noclegu…
Jechali drogą „Stu Zakrętów”. Czas płynął sobie swoim tempem, wiatr w ogóle nie miał zamiaru się z nim ścigać, a Afryka szczęśliwa, że wreszcie i ona zaliczyła „swoją” turystyczną atrakcję, gnała jak dzika.
Szybko znaleźli się w Karłowie, a tam…tłuuuuumy…o Mamo…tłuuuumy ludzi. Samochód poganiał samochód, pod koła pchał się zagapiony w broszurkę turysta, dzieci goniły się po poboczu, więc nikt nie pilnował psa, który już zaglądał w tackę z kiełbasą innego turysty, walczącego z ustawieniami aparatu, kompletnie zapominając przy tym, że na wakacje przyjechał z dziećmi, które goniły po poboczu.
- Jaajjaaajajaj aaał, miejscowości turystyczne… – dało się słyszeć z tylnej kanapy.
Nawet się nie zatrzymali. Niech pan spokojnie zje kiełbaskę na spółę z psem, a dzieci niech hasają między samochodami…po takim dniu należy się chwila spokoju w jakiejś przytulnej chacie w połowie drogi między sklepem z bułkami nadziewanymi pieczarkami, a zieloną plama na mapie…A ty pieczony pstrągu z kuflem piwa w promocji, który spoglądasz na nas uwodzicielsko ze zdjęcia w oknie karczmy, nie martw się…nie zostawimy cię samego z amatorami kiełbas z grilla. 
Jak wiadomo człowiek od zwierzęcia się różni – niewiele – ot, jakimś tam, niewielkim fragmentem genotypu, który pozwolił nam rozsmakować się w myśleniu abstrakcyjnym, emocjach, więzach rodzinnych i przynależności kulturowej, która to niejednokrotnie przysparzała nam więcej problemów, niż antylopie skubanie przesuszonej trawy na sawannie, akurat w porze obiadu króla dżungli…No ale przynależność kulturowa jest nasza ludzka i już. Dbamy o nią, okraszamy symbolami, tworzymy rytuały, uczymy nasze dzieci zachowania i uległości do niej. Uzależniamy, jak narkotykiem serwując w małych dawkach radość, bliskość, podkreślając wspólnotę, przede wszystkim rodzinną. W tym wszystkim pomaga nam bardzo ważna w swym istnieniu tradycja….Taaaak, tradycja dla człowieka jest ważna. Zwłaszcza ważne są stare tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie rękoma babci, pod postacią świątecznego piernika, opłatka, zapalonej świecy. Ale i nowe tradycje rodzące się w świecie współczesnym, zagonionym, bezdusznym, gdzie człowiek człowiekowi wilkiem, okazują się być niezmiernie ważnym elementem scalającym bliskich, którzy w powtarzaniu wspólnych chwil przypominają sobie czym różnią się od zwierząt.
I podczas tej podróży powstała tradycja…ważna tradycja, łącząca bliskich sobie ludzi, nadająca atmosferę intymnej szczerości, dająca poczucie ciepła, spełniająca wszystkie standardy, aby w przyszłości stać się tą starą tradycją przekazywaną rękoma babci pod postacią…długopisu. Tak…na tej wyprawie powstała tradycja wieczornego rozwiązywania krzyżówek panoramicznych…
Ileż radości i wspomnień budzi rzucone od niechcenia zdanie – Co to jest – kolorowy kamień półszlachetny, cztery litery, przedostatnia A. 
Poranek był…ano był porankiem, słonecznym, uśmiechniętym, figlarnie zaglądającym za firanki wprost w oczy osób usilnie starających się nie dopuścić jego istnienie do świadomości. Ale z porankiem się nie wygra – jest jak szczęśliwy szczeniak rasy labrador, liżący słońcem po poliku. Kto miał kiedykolwiek w domu labradora ten wie, o czym mówię.
C.D.N.
|