Przebudziłem się dość wcześnie (ok. 5rano).
Wg planu z dnia wczorajszego - ten co pierwszy sie obudzi, budzi resztę wyprawy... - było zimno - potem sprawdziłem temperaturę na Voltomierzu od Rafwro było 7*C
Mieliśmy wstać wcześnie i wyruszyć aby zdobyć szczyt przed południem - coby mieć resztę dnia na jazdę (taki był plan)...
Jako, że sam nie byłem przekonany czy chce się wspinać, leżałem sobie w śpiworze i nasłuchiwałem, kimałem...
Plany jak to plany - nie zawsze się udają...
Artur aka. Banditos (ten co się uparł na wspinanie) wstał ok. 6:30 i zaczął się krzątać - aby nie wyszło, że jestem mientki zagadałem:
- To co wchodzimy na tą górę czy nie? Czekam i czekam aż wstaniecie...
Uzyskałem pozytywną odpowiedź - zerwałem się, poza namiotem zimno, a miałem tylko lekki polar...
Od Banditosa dowiedziałem się,.że będzie zimno - wziąłem więc rękawiczki, czapkę - dostałem też od niego kurtkę - cobym nie zmarzł...
Na plecy założyłem camelbag'a, na ramię torbę z Nikonem, do kieszeni kurtki włożyłem GoPro...
Robin się zerwał i oznajmił, że też idzie - a potem najwyżej zawróci...
Godzina 6:59 - wymarsz - zdjęcie na pamiątkę:
Z naszego kempingu była krótsza trasa łącząca się z głównym szlakiem, ale była bardziej stroma stroma...
Od razu przepraszam za jakość zdjęć...
Kupiłem używany obiektyw który na wyjeździe się popsuł (nie łapie ostrości jak trzeba) - wiem - amator zwala winę na sprzęt
Ktoś wie jak załączać zdjęcia z Picasy o większej rozdzielczości
Poranek był zimny ale suchy - zapowiadał się kolejny upalny dzień...