Rano znowu zajebisty widok z drzwi namiotu
Zwijamy się z plaży
Całkiem fajny asfalt nad morzem, masa winkli. Nie potrzeba Anakee albo TKC do zamykania opon
Ten dzień to jakaś katastrofa, łataliśmy dętki z 8 razy
Tylna dętka Rafała była jakaś dziwna, łataliśmy dziurę 4 razy, piąty raz łatał wulkanizator speszyl klejem a i tak nie trzymała. Trzeba było załatwić nową dętkę, w niedzielę było to nie łatwe. W każdym bądź razie cały dzień upłynął nam na piciu piwka i lataniu dziur co pare kilometrów. Tu należy się wyjaśnienie w albanii można jeździć po niewielkim piwku a za szybkość dostaliśmy okropnie dużą ilość mandatów. Taryfikator zaczyna się machnięciem ręką policjanta (w geście "zwolnij, zwolnij gdzie się śpieszysz chłopie" a kończy na "nono, jechałeś 100 na 60, to stanowczo za szybko, zwolnij")
Dojechaliśmy do Elbasan, stamtąd na mapie prowadziła chyba fajna droga przez góry do miasteczka Klos. To se ją wybraliśmy
Nocleg:



Na drugi dzień spotkaliśmy człowieka na skuterku. Trochę mówił po angielsku i wyraził zaniepokojenie naszym planem. Nie bardzo potrafił powiedzieć o co mu chodzi, tylko dał swój nr telefonu "jakby przydarzyło nam się jakieś nieszczęście". Nic se z tego nie robiąc pojechaliśmy dalej, kilka lat wcześniej ponoć jechał tą drogą znajomy VW ogórkiem i mówił że spoko jest dobra droga.
Na początku faktycznie całkiem całkiem utwardzona ekspresówka:
Później asfalt na szczęście zniknął całkiem
i zamienił w przyjemną szutrówkę
Ponoć to dawna rzymska droga
Małe problemy z elektryką, luźne wtyczki bezpieczników
i ładne obrazki
i brzydsze
dotarliśmy do granicy śniegu
CDN...