Dopiero wróciłem, ale już biorę się do roboty tak żeby nie zawieźć Rafała i Oli dopowiedzieć to co dalej..
Jako, że po środku stepu nie chcieliśmy wysiadać, dziadek podwiózł nas do rzeki, która tworzy kanion 20km dalej..
Krótka rozkminka mapy 1:3 mln i decydujemy się na przygodę.
Zaczyna się wyśmienicie, jest płasko, a my przedzieramy się przez krzaki.
Jak na botaników-amatorów przystało interesuje nas każda roślinka, a nasze morale rosną
Zbieramy trochę fauny na pamiątkę i ruszamy dalej.
Pojawiają się niskie ściany kanionu, w koło ogromne przestrzenie.
Robi się coraz ładniej, bo zwężające się ściany dostarczają super widoków.
Trafiamy na jaskinię z przygotowanym ogniskiem, ale jest jeszcze jasno, humory dopisują - idziemy dalej!
Pionowe ściany zaczynają wpadać wprost do rwącej rzeki. W tym momencie nie pozostaje nam nic innego jak wdrapać się żlebem na górę.
Słońce się powoli chowa, na górze wieje mocny wiatr dlatego postanawiamy sturlać się którym ze żlebów w stronę rzeki.
.