Wtorek.
Pokręciłem się troszkę po okolicy, żeby zrobić część „poniedziałkowych” zdjęć i ruszyłem w kierunku na Krynki



.
Rondo w Krynkach. Ktoś potraktował je z rozmachem. Podobno najbliższe takie jest w Paryżu. Dobrze, że o tym wiedziałem i je zobaczyłem bo bym musiał do Paryża pojechać.
Z Krynek dalej granicą pojechałem zobaczyć meczet w Bohonikach
gdzieś po drodze stary młyn wiatrowy na cmentarzu
Był sobie kiedyś kolejny młyn
Meczet w Bohonikach
W Bohonikach zaczęło mi brakować paliwa. Podróżowanie X’em z oryginalnym zbiornikiem jest mocno utrudnione. Mały zasięg nie daje zbytniego komfortu. Niestety duża bańka z Touratecha nie zdążyła do mnie dotrzeć przed wyjazdem. Po powrocie do domu zastałem na progu olbrzymią pakę z ostatnim elementem układanki – akcesoryjnym zbiornikiem. Teraz już nie będę co chwila nerwowo zerkał czy to już się paliwo kończy cz jednak dojadę do jakiejś stacji.
Najbliższa stacja w Sokółce – da się dojechać offem prawie w 100%. Na 2 km przed Sokółką złapałem kapcia w tylnym kole. Jakoś udało się dojechać do wulkanizacji, gdzie mili panowie wypożyczyli podnośnik i zajęli się dziurawą dętką. Warunek był tylko taki, że sobie zdejmę i założę koło.
Z Sokółki znowu offem dojechałem do miejscowości Bobra Wielka zaczęło się robić późno więc przyjąłem, że jeszcze dolecę gruntówkami do miejscowości Płaska i zobaczę jak będę stał z czasem.
Gdzieś po drodze
i śluza na Kanale Augustowskim
Z czasem było kiepsko, w okolicy kręciły się burze, a obiecałem sobie nad Hańczę dojechać. Ruszyłem asfaltami w kierunku Błaskowizny.
Udało się. Bez większych komplikacji dojechałem do znanego płetwonurkom pensjonatu „u Słowika” (Błaskowizna 39), kuchnia była już zamknięta, ale pan Tadeusz po usłyszeniu mojej zawiłej argumentacji zbudził Babkę, która zrobiła mi na kolację pyszne pierogi z mięsem.
Wieczór spędziłem bardzo miło na piciu piwa, paleniu Sziszy i nocnych Polaków rozmowach z mieszkającymi w pensjonacie płetwonurkami.
Cdn.