Boję się pisać bo po dobrym zakończeniu ciężko nie popsuć następnego odcinka

.
W połowie drogi Dolph wysadza pierwszego pasażera na skrzyżowaniu po środku niczego. Ten grzecznie dziękuje, a my jedziemy dalej.
Emocje nieco opadają, do tej pory jako 'innostraniec' siedziałem na honorowym przednim fotelu i cały czas kątem oka nieufnie obserwowałem gościa jadącego z tyłu.
Mogę odsapnąć i w towarzystwie milczącego Dolpha mkniemy dalej.. Czas zaczyna się wydłużać, dobijamy do 40-go kilometra, a na horyzoncie nic się nie zmienia.
"Nagle" pojawia się utęskniony napis.
Zgodnie ze szkoleniem mam teraz powiedzieć, że chcę na ulicę Zambyla, numer 17

Wspomnę tylko, że Daniel ciągle mi mówił, że Marcin mieszka na strasznym zadupiu i wyjazd tam może być pozytywnym doświadczeniem

Podaję Dolph`owi nazwę ulicy, która nic mu nie mówi. Pyta czy po prawej czy po lewej stronie drogi (po prawej nie ma nic oprócz stepu).
Raz się żyje - W LEWO!
Zatrzymujemy się koło młodych dziewczyn, wychodzę z auta, ale nazwa ulicy nic im nie mówi..
Dolph pyta mnie czego ja tu w ogóle szukam?!
Szukam mojego kolegi, który jest nauczycielem..
Pytamy dziewczyn gdzie mieszka polski uczyciel. Bez namysłu wskazują dom na przeciwko drogi, 20 metrów od nas.
Rozliczamy się, dziękujemy wzajemnie i mój niedoszły oprawca, który okazał się być bardzo pomocny z uśmiechem wsiada do swojej Łady..
Idę pod dom. Jest zarośnięty krzakami z każdej strony, wystaje tylko dach. Zastanawiam się jak wejść na podwórko.
Z krzaków dochodzi wołanie Marcina "tu jeeestem!!"
Rzucam plecak w kąt pokoju, Marcin oprowadza mnie po domu (pokój, kuchnia i sień).
"-Zbieram chrust, zrobimy ognisko, chcesz pomóc?"
Już zapraszając mnie do siebie Marcin z zadziornym uśmiechem oznajmił, że wiele się w jego wiosce nie dzieje.
Dlatego korzystamy z okazji i zabijamy czas zbieraniem chrustu.
.