Szukam chrustu czołgając się po pobliskich krzakach, moje uszy zaczyna przyciągać wspaniały warkot silnika.
Na podwórko wpada Sergiej na swoim motocyklu. Wita się z nami po czym pyta czy nie mamy ochoty się przejechać. Długo nie musi nas namawiać, biegnę po aparat, Marcin siada na tylne siedzenie, a ja.. do kosza!
W tej chwili mogę powtórzyć zdanie o wietrze na twarzy.
Nie jest szybko, jest... (no nie będę znów przeklinać bo wyjdzie, że mam mały zasób słów).
Może tak - tych emocji nie da się opisać
Z naszych twarzy nie schodzi uśmiech, śmiejemy się na głos jak małe dzieci.
Sergiejowi został motocykl po dziadku. Nie ma prawa jazdy, dlatego jeździ tylko po wiosce.
Robię mnóstwo zdjęć, najlepszymi będę was teraz katować:
Robimy małą sesje:
W życiu Nie można tak jeździć bez celu..
Jaki jest nasz cel?
W Pietrowce każda rodzina ma co najmniej jedną krowę.. Wszystkie krowy rano są prowadzone przez jednego człowieka na pastwiska. Wieczorem wracają i każdy musi swoją odebrać - wystarczająco dobra okazja żeby pojeździć motocyklem!
Znalazła się, ale nie chce iść.. To nic, robimy kółko po wsi!
Bierzemy kolejny zakręt po czym przed motocykl wyskakuje człowiek na wierzgającym koniu.
Zaczynam robić zdjęcia, niestety to jest jedyne:
Chłopak widzi, że go fotografuje, lekko się denerwuje i pyta mnie czemu robię mu zdjęcia.
Nie przychodzi mi nic innego do głowy: "Nie robię Tobie tylko koniowi"
Co robi chłopak?
Schodzi z konia.. "no to dawaj"
Tak o to mamy zdjęcia z koniem:
Sergiej i koń:
Dalej udaje zainteresowanego koniem, pytam czemu tak wierzga.. wymyślam inne głupie pytania..
Ja i koń:
Na koniec koń, jego właściciel i ja (Marcin nie chciał zdjęcia, wolał stać z boku pękając ze śmiechu..)
Chłopak siada na konia i odjeżdża skacząc na nim przez płot..
Tymczasem krowa powoli zbliża się do domu..
Jeszcze tylko kilka zdjęć specjalnie dla mojej motocyklowej braci i Sergiej odwozi nas pod "naszą" chałupę:
.