Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.07.2012, 21:43   #97
JARU
 
JARU's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
JARU jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
Domyślnie historia pewnego osła

Zapada zmierzch, długo kręcę się na rozłożonym fotelu nie mogąc zasnąć.

Dalej nie mam zdjęć:
Około 23 budzi mnie światło reflektorów starego Mercedesa, który zatrzymał się tuż przed maską mojej łady.

Kierowca wysiada i podchodzi do mojego okna, opuszczam szybę a on pyta się mnie co tu robię..
Zaspokaja swoją ciekawość po czym (ku mojej uldze) wsiada do auta i odjeżdża.
Nie zajechał daleko, zastanawiam się co się dzieje, po chwili otwiera drzwi i świeci latarką w tył samochodu.
Ja w tym czasie już widzę o co chodzi - guma..


Facet wysiada i zaczyna sypać wiązankami "bladź to, bladź tamto.." Nagle z auta wysypuje się czwórka młodych dzieci, w wieku 4-10 lat..

Podchodzi do mnie i gestami pokazuje czy mam lewarek - no mam.

Koleś jest wyraźnie zdenerwowany, odkręca koło, wyciąga lewarek(! o co kaman?! czyżby chodziło o pompke? No to mamy problem..) i zaczyna podnosić auto.
Włos mi się na głowie jeży kiedy widzę, że Mercedes się cały buja i powoli rusza do przodu.
W wyobraźni już widze jak w towarzystwie tej gromadki podnosimy auto z ziemi..
Na szczęście Kazach opanowuje sytuacje, dzieci latają jak poparzone wzdłuż drogi szukając kamieni do podłożenia pod koła.
Podkładają nie z tej strony, w tym czasie Kazach już wachluje lewarkiem.. Podchodzę i pomagam unieruchomić auto.


Powoli tłumaczę mu, że jednak nie mam pompki i pytam czemu nie użyje zapasu. Zapas "bladź" taki sam!
No to nieźle, szybkim rzutem oka oceniam stan opon i przestaję się dziwić dlaczego w Kazachstanie ludzie tak często łapią kapcie. Opony są zdarte wręcz do zbrojenia.

Jedna ma większą (konkretną) dziurę, dlatego Kazach zabiera się za wulkanizację tej, która jest w lepszym stanie.
Grzebie w swoim wiaderku nie mogąc znaleźć jakiegoś narzędzia, wkur.. się i wyrzuca wszystko na asfalt.

Podnosi wzrok i pyta się mnie czy nie mógłbym pojechać do najbliższej wioski po pompkę. (już to widzę, prawie północ a tu staje w progu turysta, który nawet nie potrafi wytłumaczyć o co mu chodzi.. Co byście zrobili?)
Odpowiadam, że u mnie płochy ruski i że sam to nie pojadę.
Nie ma sprawy! Wsadza mi do auta dwójkę swoich synów i tym sposobem jest północ, a ja i dzieci, których nie znam popierdalamy po stepie w poszukiwaniu pompki samochodowej..
Dzieci są podekscytowane jazdą moją ładą, włączam muzyczkę, żeby rozluźnić atmosferę.


Podjeżdżamy pod domy, dzieci wyskakują z auta powtarzając mi kilka razy, że za chwilę wrócą i żeby nie odjeżdżać bez nich.
Po chwili wraca ten sam chłopak, za to ze swoją starszą siostrą, która zabiera się z nami.


W międzyczasie Kazach kończy łatanie koła, pompujemy je na zmianę.

Powoli opada z niego złość, domyślam się że gdyby nie ja czekał by na pompkę jakieś 1.5godziny..


Rozdaje im moje pocztówki z Wrocławia, cieszą się i bardzo dziękują za pomoc.
Kazach - Kamil, przedstawia mi się i opowiada, że za dnia pracuje jako strażnik w parku petroglifów.
Zaprasza mnie na noc do swojego domu, ale odmawiam (do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć przegapionej okazji!)

Odjeżdżając, wyjaśnia mi co robią o tej porze na stepie. Pyta mnie czy czasem nie widziałem spacerującego osła!
Okazuje się, że osioł, którego widziałem 4godziny temu zaginął i cała rodzinka ruszyła na poszukiwania.
Po mojej relacji o spacerującym ośle Kamil rzuca kolejną "bladzią" i kwituje, że zaczną go szukać jutro rano.

Wesoła rodzinka odjeżdża, a ja wracam do swojej maszyny.

.
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle.
Gilbert K. Chesterton

Ostatnio edytowane przez JARU : 23.07.2012 o 23:27
JARU jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem