https://plus.google.com/photos/10976...22293715065906
Piękne...
Gdy mój brzdąc miał 8 lat kazałem mu wykuć na balchę pierwszy z sonetów Jana Kasprawicza:
KRZAK DZIKIEJ RÓŻY W CIEMNYCH SMRECZYNACH
Od 6-tego roku życia każdego lata popierdalał z nami po połoninach, Tatrach itd. Poznawał Europę.
Gdy mu stuknęlo te 8 lat bylismy w slowackich Tatrach.
W burzowej pogodzie wdrapaliśmy się na Koprowski Szczyt. Pogoda choojowa, więc szlak pusty.
Na szczycie zagaiłem:
- Widzisz kolego te dwa stawy?
Widok zauroczył kasztana...
- Tata, ale tu pięknie!
- Teraz kojarzysz Karzak dziekiej róży w ciemnych smreczynach?!...
Zapadła cisza. Młody kontemplował chwilę i zaczął deklamować:
W ciemnosmreczyńskich skał zwaliska,
Gdzie pawiookie drzemią stawy,
Krzak dzikiej róży pąs swój krwawy
Na plamy szarych złomów ciska.
U stóp mu bujne rosną trawy,
Bokiem się piętrzy turnia śliska,
Kosodrzewiny wężowiska
Poobszywały głaźne ławy...
Samotny, senny, zadumany,
Skronie do zimnej tuli ściany,
Jakby się lękał tchnienia burzy.
Cisza... O liście wiatr nie trąca,
A tylko limba próchniejąca
Spoczywa obok krzaku róży.
Gdy skończył usłyszeliśmy cichy szloch.
Tuż nieopodal przycupnął sobie za głazem pewien staruszek...
- Wie pan co... urwał drżący głos na chwilę... Nigdy bym się niespodziewał po tak młodym człowieku, takiej znajomości naszej poezji...
Łzy dziadkowi ciekły po policzkach...
- Dziękuje ci chłopczyku, za ten wiersz, bardzo dziękuję!
Mnie zatkało... Byście widzieli minę mega syna!
Spojrzałem na niego i cicho podsumowałem:
- Widzisz teraz, że ojciec ma zawsze rację... Więc nie strzelaj fochów, kiedy masz przynieść ojcu piwo z lodówki!...