No to i ja od razu dopiszę coś o dniu ósmym.
Poranna rozmowa z Wasilijem przy kawce była dla nas mocno pouczająca:
- żeby z Psebaja pojechać w góry, w stronę Gruzji, na południe, to już trzeba mieć zgodę lokalnej milicji, bo za miastem jest rogatka i nie przepuszczą.
- Wasilij jest tutejszym przewodnikiem górskim i zaproponował nam wskazanie lokalnej trasy po górach oraz pomoc w załatwieniu zgody milicji. Traska na jakieś 6-8 godzin. Brzmiało obiecująco, ale nas czas gonił...
- szalę przeważyła informacja od Wasilija, że w czerwcu na Kaukazie zawsze jest taka pogoda: do południa pochmurno, potem leje. Tym przekonał nas, że północny Kaukaz zrobimy inną razą, a teraz trzeba zwiewać na południe.
Zatem grzecznie mu podziękowaliśmy i pomknęliśmy w stronę Władykaukazu.
- prognoza pogody Wasilija sprawdziła się. Jak minęło południe to zaczęło padać i lało do nocy. cudnie. Kaukaz w chmurach i mgle, widoki słabe a my mozolnie napieramy na wschód. Mijamy Elbrusa, ale go nie widzimy

Wielu przygód nie ma. Motel w którym nocujemy jest ekstra

Normalnie lokal na godziny i to dobrze zorganizowany.
Oglądamy mecz otwarcia Euro2012 ciesząc się, że nie jesteśmy w Warszawie
Parę fotek z dnia:
śniadanie - to było PRAWIE najlepsze śniadanie na tym wyjeździe (lepsze spożyliśmy w Armenii, ale o tym później!)
meczyk otwarcia Euro2012
No i ślad: