Odświeżam temat:
0. silnik po generalnym remoncie - było robionych b. dużo rzeczy, w tym nowe tłoki, frezowanie gniazd zaworowych, szlifowanie, nowa skrzynia, naprawa gaźników etc.
1. w silniku zdaniem Szparaga wszystko OK. Nie można się do niczego przyczepić, poza jednym zaworem wydechowym który jest mocno wystukany, ale jakoś dało się go wyregulować i teoretycznie powinno być ok.
2. olej wlany castrol 10w40, wcześniej syntetyk motul 5100.
3. moto odpala normalnie, ma full mocy (4500 rpm przy 100km/h na piątce), jest zrywne, silnik chodzi równiótko nic nie gaśnie, nie przerywa.
4. łańcuszki rozrządu zmienione przy okazji remontu
5. Oleju (był wlany trochę ponad max) od remontu nie wziął ani kropli. Olej czyściutki po docieraniu, świece idealnie kawowe.
Szparag jeszcze go prześwietlił teraz żeby sprawdzić czy nie pękła głowica czy pierścienie nie poszły, no ale jest ok wszystko jego zdaniem...
ALE:
Dźwięk pomiędzy furgotaniem, świergotaniem a klekotaniem w całym zakresie obrotów, szczególnie słyszalny po nagrzaniu motocykla (i to nie sprzęgło, bo kosz sprzęgłowy też był robiony). Zdecydowanie nie jest to dźwięk metaliczny i nie przypomina stukania. Bardziej przypomina dźwięk diesla ale tak troszkę bardziej głuchy, coś trochę jak świerszcz

. Dodam, że oprócz tego nie ma absolutnie żadnych objawów, moto jeździ jak szalone, nie dymi, nie kopci, nie bierze oleju i ma naprawdę potężnego kopa.
Pomysły? Bo teraz to już tylko gdybanie zostało i metoda prób i błędów.
Moje teorie które mi się nasunęły:
- popychacze (ale jakie byłyby objawy prócz stukania)?
- pompa oleju pada?
- efekt zmiany na gęstszy olej o większej lepkości?