Godzina 8:58 - sprzęty gotowe do drogi (prawie) - Banditos - tym razem to na niego trzeba było czekać - pakuje się na kuńa... (proszę zwrócić uwagę na szykowną Woalkę na głowie modela...)
Ruszamy z Banditem - musimy odnaleźć Robina - wysylam SMS'a do Robina, że nadjeżdżamy...
Niestety "SS" ze względu na brak zasięgu dochodzi kilkanaście minut przed naszym przyjazdem - Robin szybko zwija biwak...
Ja robię zdjęcia
Ekipa gotowa - ruszamy - wyjeżdżamy z Isle of Skye - nie wiem dlaczego - nie zrobiła na mnie jakiegoś powalającego wrażenia... OT - wyspa z górami...
W pierwszej miejscowości po zjechaniu z wyspy szukamy jakiejś miejscówki (taniej) na śniadanie... - nie udaje się nam - dostajemy cynk, że w miejscowości Plockton można zjeść dobre (tanie) śniadanie...
Czyli wiemy gdzie jechać dalej...
W oczekiwaniu na zamówione śniadanie...
Chłopaki "obczajają" miejscowe towary, ja - przyzwyczajony do życia w celibacie - robię zdjęcia...
Z Banditosem byliśmy tak głodni, że sterroryzowaliśmy kelnerkę - aby dostać porządne śniadanie...
W trakcie śniadania dyskutujemy (demokracja) nad mapą - gdzie jedziemy, odzywa się też Paweł - pyta się gdzie się spotykamy - jednogłośnie ustalamy, że w Ullapool...
Po śniadaniu czas w drogę...
Trasa wąskimi drogami - mijanki co jakiś czas... - jednak my na motocyklach możemy jechać bez zatrzymywania się... - wszyscy nam uprzejmie udzielają skrawka drogi - coby można było przejechać...
Stromeferry, Achnitee, Ardarroch...
Tak Ardarroch... - tu się zaczyna zabawa...
Powoli - nie znienacka...
Droga (oczywiście wąska) zaczyna nieśmiało wspinać się coraz wyżej...
Oczom naszym ukazują się góry...
Ja jako narwany przewodnik (aka. przewodniczący) korzystam z każdej z okazji aby zjechać z "głównej" trasy...
Najczęściej po kilkuset metrach okazywało się, że to jednak "ślepa uliczka(droga)" (chłopaki chyba nie za bardzo byli zadowoleni...)
Tu na przykład dojechaliśmy nad jakąś tamę...
Jedziemy dalej...
Droga - wąska, stroma, z wieloma zakrętami...
GoPro ustawione na film - więc zdjęć niema...
Tu zdjęcia ze szczytu:
Teraz zjazd na drugą stronę...
Jadę przodem, GoPro nagrywa film...
Cisnę, kładę się w zakrętach, liczę na to, że nic z przeciwka nie jedzie...
Winkle się kończą...
Patrze w lusterko, chłopaków nie ma...
Zatrzymuję się na poboczu i czekam...
...
...
Chłopaków nie ma... - decyzja - trzeba wracać - zaniepokojony wracam pod górkę...
...
Po kilku winklach widzę w górze chłopaków podnoszących moto...
Stres...
Po chwili dojeżdżam - okazuje się, że Robin zaliczył lekką glebę na zakręcie na którym ja sam miałem "ciepło" (myślę, że Robin opisze sytuację - liczę na to)...
Na szczęście straty małe:
Lekkie przetarcia na kurtce, rozwalone zamknięcie kufra centralnego, wygięty kierunkowskaz, porysowana owiewka i zgubiony iPhone (hehe jak dla mnie to nie strata

:P )
Kufer naprawiamy i zabezpieczamy zamknięcie za pomocą "gumowych linek"
iFon się znajduje... zbieramy sprzęty z kufra, prostujemy kierunkowskaz...
I jedziemy dalej - bardziej ostrożnie...
Trasa z Ardarroch do Applecross - warta polecenia - wg mnie - jedna lepszych tras motocyklowych w Szkocji... Winkle, winkle, winkle... (szkoda, że ruch dwustronny...).
Teraz już bardziej "lajtowo" z Applecross do Shieldaig

Krótka przerwa i odpoczynek:
Po jakimś czasie jedziemy dalej...
Moje przeczucie przewodnika znów daje mi znać...
(chłopaki pewnie w kaskach przeklinali moment kiedy mi dali pozycje przewodniczącego

)
- skręcam z głównej drogi w jakiś szuter...
Droga prowadzi w górę... -jednak jak to na wyspach szybko się okazuje, że to "Dead end" ale jakie widoki:
Zdjęcia, wywiady itp... - wracamy do głównej drogi...
- tu okazuje się, że jest jeszcze jedna opcja na "offa" - szybko bez wahania skręcam w prawo...

Dojechaliśmy z Banditosem prawie pod tą wieże... Ja zaliczyłem spektakularną glebę (będzie chyba na filmiku)...
Robin z szosowymi oponami przeklina w kasku swoje opony:
W międzyczasie Robin koresponduje z Pawłem - Paweł jedzie z Nottingham aby się z nami spotkać w Szkocji... pisze też, że jedzie już cały dzień w deszczu i nie zapowiada się, że z niego wyjedzie (godz. ok. 19) - a u nas słonko
Czasu mało - a do Ullapool trochę "kaemów" - koniec op*#r%£?ania się... - czas jechać na spotkanie z Pawłem!
Godzina 21 - jesteśmy w Ullapool, zakupy w Tesco, Tymon zostaje przy motocyklach (waruje) - chłopaki robią zakupy...
Godzina 21:30 - jesteśmy na kempingu - już z daleka widzimy wysoką postać Pawła - czeka na nas...
Razem wjeżdżamy na kemping...
Szybkie rozkładanie
Tymon dostaje zjeb od kolesia w namiocie... (6metrów między namiotami musi być minimalnie - nie wiedziałem...)
Prysznice, pranie, itpe...
Czas na pierwszą na Szkockiej glebie (nie licząc wizyty u Zenona) najepkę!!
Pomimo meszek, zimna, i ciemności:
Chłopaki trochę się przestraszyli jak rozlalem 0,7 "JD" na jedno rozlanie do kubków... "- bo po co mieszać to z Colą

"
(na szczęście było jeszcze jedno 0,7)
Trzeba było opanować sztukę picia przez "Woalkę":
Potem podobno był jakiś port, niby, że chcieliśmy kupić świeże ryby... - nie wiem... nie pamiętam...

Ktoś to pamięta
P.S. - Nasze opony pod koniec dnia:
Nasza
trasa:
Start: ok 9rano
Stop: ok 21...
Najechanych kilometrów: (wg mapy 316, wg tripmasterów: 339km)