Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29.09.2008, 22:38   #66
wieczny
Common Rejli
 
wieczny's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,735
Motocykl: R650GS Adventure & LC6 750 Adventure
Przebieg: dupa
wieczny jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 5 godz 39 min 17 s
Domyślnie

Tego dnia:
http://mapy.google.pl/maps?f=d&saddr...8,2.471924&z=9
A potem:
http://mapy.google.pl/maps?f=d&saddr...=UTF8&t=h&z=10
Do granicy z Francją jechaliśmy płatną autostrada. We Francji odbiliśmy wgłąb lądu pnąc się w kierunku Moulinet. Droga ciekawa, ale nawierzchnia trochę słaba. Lokalesi jeżdżą po niej jak wariaci. Tam gdzie ja srałem w majty, że przestrzeliłem prawy łuk, mijał mnie po zewnętrznej koleś na supermoto, w hawajskiej koszulince. Dawcy jedni .

Jechaliśmy przez Col de Turini – traskę jednego z odcinków rajdu Monte Carlo. Potem równie fajnymi winklami o lepszej nawierzchni:


Aż dojechaliśmy do odcinka wśród takich różowych skał:

Tam też zaczęły sie bunkry. Bunkry Linii Maginote'a. Na razie tylko jakieś małe budyneczki...
Naszym celem była dziś Isola 2000, kurort narciarski czy inny diabeł. W drodze nie robiliśmy fotek tylko nabijalismy kilometry. Moja szyba rejli (oryginał i przykręcona do niej śrubami ułąmana wysoka Givi) działała tak skutecznie, że się zagotowałem. Musiałem zakupić butelkę wody i wylać sobie za kołnierz. Łeb mnie rozbolał, chciałem do mamusi... Leżąc w konwulsjach na chodniku jednego z miasteczek po drodze usłyszałem znajomy dźwięk. FRANCUZ na Gutku! Nie poznał na. Motocykli nie zauważył bo stały schowane na parkingu. Adam wskoczył na Bumę by go dogonić, ale pościg nic nie dał. Szkoda, byłoby śmiesznie . Po powrocie mailowałem z nim i się okazało, że poleciał nam miejsca w które sam jechał. Wyprzedzał nas mniej więcej jeden dzień.


Już w samej Isoli jedziemy do przejścia granicznego z Włochami:

Na przejściu granicznym widać jedną drogę asfaltową i kilka szutrówek. Wjeżdżamy w najbliższą, bo prowadzi jeszcze wyżej . Zakazu ni mo. No to jadym, będzie trochę szutru na tym asfaltowym wypadzie.

.
Wjechaliśmy na łąkę . Łąka jak łąka:


Pięknie, widoki... Idąc za ciosem widzę, że na najbliższy szczyt prowadzi ścieżka. Motur jeden ślad zostawia to próbuję wjechać ... Tak oto zdobyłem alpejski szczyt obładowaną XRV na oponach szosowych!

GS wybrał drugą ścieżkę na szczyt. Ambitniejszą. No i się zaklinował

Sytuacja była trochę napięta, bo do przodu już się nie dało, z lewej stromo w dół, z prawej stromo pod górkę... Zaczęliśmy cofać, ale Buma zaczepiała o kamienie cylindrem, podnóżkiem, centralką... Zaczynało się ściemniać... Mieliśmy już w planach rozbicie tu namiotu i przenocowanie, ale zerwał sie wiatr, zrobiło się chłodno... Sprężyliśmy się i po dłuższym czasie udało nam się odwrócić GS'a. Daliśmy radę .
W drodze na dół:

W parku Mercantour są wydzielone miejsca, w których w godzinach 19-7 można rozbić namiot. A przynajmniej tak zrozumieliśmy napisy, które szybko mijaliśmy . Tutaj fotka z miejsca biwakowego w nocy, tuż po rozbiciu namiotu:

O poranku:

Obok ławeczka, strumyk, blask wschodzącego słoneczka...
.


Pięknie . No ale 7:00 się zbliża. Trza się zbierać. Dziś dalsza część francuskiego planu. Col de la Bonette, Col de Restefond, Col du Galibier i Col d'Izoard. Ale to w następnym poście .
__________________
BRW 1991
I tak wszyscy skończymy na mineralnym. | Powroty są do dupy. | Trzy furie afrykańskie: pompa, moduł, regulator. Czy jakoś tak... | Pieprzyć owiewki . I stelaże.
NIE SPRZEDAM!

wieczny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem