Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.09.2012, 01:30   #53
beniec
sandtrooper
 
beniec's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Wawa
Posty: 39
Motocykl: XT660Z & WR250F
beniec jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 18 godz 41 min 4 s
Domyślnie

Dzień 12 wg benca:
nieeee, no majek w ogóle źle rozłożył akcenty w tym dniu. Tatev-sratew, krąg-.. ee..pstrąg? No nie ważne - po kolei.

Ci turyści co nas o poranku obudzili swoją wizytą, to super byli. U nas od razu by ryja darli, że jako to blokują im wejście motory, jak to spać w zabytku, ja tu policję wezwę! A ci tutaj - luzik No zupełny - ot dodatkowa atrakcja: zabytek i kosmici śpiący w zabytku.

A w zabytku chłodno - wyszliśmy się grzać na słonku i łyknąć coś na rozruszanie dnia.


A potem zjechaliśmy z tych gór o jakieś 1500m w dół, robi się coraz cieplej, O, zjeżdamy:


...zrobiło się gorąco, więc łyk czegoś w sklepie.


Potem do Yeghegandzor i kawał na wschód, trochę błądzimy i 'stonehange'




O, a taki jest dojazd do tego zabytku:

można się rozpędzić

I potem dalej na wschód


I znów, jak to pisał majki, jeździmy po tapecie łindołsa, tylko tu położyli asfalt:


Aż dojeżdżamy do kolejki linowej na Tatev:


Ta kolejka jest fajna, bo ona nie jedzie pod górę, tylko łączy 3 pasma gór. Stacja jest na pierwszym, potem dolina, słup na następnym paśmie gór, dolina i meta koło cerkiewki. Więc nie jedzie się tam naście, czy dziesiąt metrów, tylko fchj wysoko! I widoki piękne.

O, ten ładny:

pani w białej koszulce to kierowca wagonika. naciska guziczki i otwiera drzwi. Naprawdę urocza

A widoki na zewnątrz:





Potem zwiedzamy Tatev - majek już foty zapodał, nie ma co dublować, wracamy też kolejką do motocykli i ruszamy SKRÓTEM. Skrót był fajny, bo dzięki niemu chociaż cokolwiek pojeździliśmy dziś poza asfaltem. Szkoda, że prowadził do nikąd, ale o tym zaraz.
Na początku było nieźle: asfalcik, widoczki - kulturka!






O, i tu widzimy dolinę, w którą chcemy zjechać. Tam na sam dół.


Droga się pogarsza, ale co to dla nas




Niestety GPS mówi nam, że nie jedziemy już skrótem, tylko w zupełnie złym kierunku Zawracamy.


Okazuje się, że nasz kierunek i nasz 'skrót' są tam:


Troszku zmyło drogę. Po prostu jej nie ma, jest za to urwisko. Cudnie. Ale nie poddajemy się - na pewno jakoś da się zjechać. Po drodze mijaliśmy dróżki odchodzące na boki. Sprawdzamy je, tracąc mnóstwo czasu. We wszystkich przypadkach jest tak samo:

jest droga


całkiem fajna:


ale się zwęża


zmienia w ścieżkę


i znika!


Po kilku takich próbach jesteśmy zniechęceni. To są dojazdówki do lokalnych pól i sadów. Ale nie spotykamy ludzi, żeby się popytać. Musimy wracać kawał pod górę do asfaltu.

I asfaltem docieramy do Goris, wyciągamy kasę z bankomatu, bo mieliśmy zero i ruszamy na południe w stronę Iranu.




To była długa droga przez góry. I to takie góry-góry, nie jakieś popierdułki. Droga była znośna i miała mnóstwo winkli, no do wyrzygania!
I tiry jadąca z Iranu i do Iranu. Dużo tirów:


O, i teraz są te winkle, o których wspominałem. Tyle ich, że naprawdę mogą obrzydnąć.








Dodatkową atrakcją oprócz winkli i tirów, są remonty drogi. Ale sprytni Ormianie nie robią ich tak bez sensu, oni je robią planowo i generalnie. Na przestrzeni paru kilometrów znajdujemy wycięte dzióry, gotowe do zalania asfaltem. Majek pogiął przednią felgę, ja tylną.


Nie ma regóły na której częśći drogi mistrzowie je wyrzeźbią:


O, tu na przykład wyprzedzałem na zakręcie i taki tetris mnie z przeciwka zaskoczył:


a ci wiercą dalej:


I żeby to jedna ekipa robiła, to byśmy nawet o tym nie pamiętali, ale takich pułapek było kilka na naszej trasie. Na szczęście widywaliśmy też ekipy zalewające pułapki asfaltem.


Potem dla odmiany zaczęło padać. Akurat dojechaliśmy do miejscowości Kajaran, już naprawdę blisko granicy. Jako że ostatni posiłek to był lawasz z piwem przy karawanseraju, postanawiamy zajrzeć do knajpy na podwieczorek.


W środku wystrój z lat 70tych ub. stulecia, miła pani kelnerka, która później pomoże nam znaleźć nocleg (po lewej) oraz dwie ultra brzydkie ruskie raczej dziwki (przy stoliku z prawej).


Miasto w ogóle wydaje się prosperować na ruchu przygranicznym, a wiadomo - w Iranie lekko nie jest, tańca na rurce nie pooglądasz bezkarnie, gorzałki się nie napijesz, więc tu, tuż za granicą ci biedni Persowie mogą się rozerwać. Pani kelnerka pyta, czy chcemy isc na striptiz może, ale odmawiamy. wieeeem, pedały!
Po prostu byliśmy głodni.

Po jedzeniu ruszamy dalej na południe. Pada. Już więcej w życiu nie pojadę w góry!




I zaczynamy zjeżdżać do granicy z Iranem!


Jak trochę zjeżdżamy z gór, nagle jakby ktoś otworzył piekarnik wali w nas ciepłym powietrzem, a krajobraz zmienia się w ciągu ok. 10km z mokrych gór pokrytych roślinnością, w pustynne, skaliste i łyse góry, jakie widzieliśmy wcześniej na południu Jordanii, czy na półwyspie Synaj.
Przejeżdżamy przez miasteczko, dojeżdżamy do rzeki. Przed rzeką płot, za płotem - IRAN.
Czad.
Ruszamy wzdłuż płotu:


Irańskie tiry - pełno ich mijaliśmy


Iran po lewej:


Lansik: beniec na tle Iranu Po prawej widać przejście graniczne.


Oto i ono:


I ta zawrotka... to najważniejszy punkt dzisiejszego dnia! Wracamy dalej nie jedziemy. Mamy jeszcze kawał drogi przed sobą, ale od teraz to już w stronę domu.


Jesteśmy padnięci, nie bardzo w tym momencie skupiamy się na kontemplacji doniosłości chwili. Planujemy wracać aż do Kajaran (taaa, na striptiz!!!). Tutaj jest tak przygranicznie - handlarsko-przemytniczo-mafijnie. Nie to, że z kałachami chodzą, ale takie jakieś mamy obaj odczucie i postanawiamy się ewakuować.
majkowi bardzo się chce dalej jechac


Wracamy. Teraz Iran po prawej


I po zmroku już z minimalnym deszczem i bez świateł stopu mkniemy do Kajaran.


Uwielbiam wschodnich kierowców pozdrawiających mnie długimi po zmroku. Wspaniali ludzie!


Docieramy do Kajaran już po zmroku, w barze, w którym jedliśmy podwieczorek pytamy o nocleg, tani hotel jest tuż niedaleko, logujemy się tam, motocykle do holu, my do pokoju, dziś nasi grają na Euro z Rosją. Jest jeden-jeden, rano szefu hotelu mówi nam, że się lali kibole po meczu, ale nie wie, którzy kibole wygrali.
Suszymy się, kąpiemy i spać.

I ślad:

Ostatnio edytowane przez beniec : 11.09.2012 o 01:36
beniec jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem